Uczeni generalnie nie zalecają spożywania napojów będących źródłem jakichkolwiek kalorii. Wyjątkiem jest mleko. Amerykanie wypromowali nawet słynne „Got milk?”, zalecając – zarówno dzieciom jak i dorosłym – 3 kubki tego napoju dziennie, najlepiej odtłuszczonego. Pij mleko, będziesz wielki! Pamiętacie Lindę w tej reklamie? Tak na marginesie – w sklepie wcale nie jest ono tańsze niż pełne, ale producenci mają przecież za darmo „szkodliwy tłuszcz”, w którym pozostaje to co w mleku najcenniejsze – witaminy hydrofobowe (A, D, E i K). Ktoś w ich interesie zachwala walory zdrowotne takiego produktu i biznes się kręci!
Ale niektórzy eksperci wyrażają pewne wątpliwości. Uważają, że spreparowane mleko nie jest tak zdrowe, jak się uważa. Jego spożycie daje przecież uczucie mniejszej sytości. A więc dziecko, po jego wypiciu, od razu rozgląda się za słodyczami i ostatecznie…zje więcej węglowodanów, ryzykując przybranie na wadze. Natury nie da się oszukać! A „spustoszenie”, jakiego rzekomo dokonują tłuszcze nasycone zawarte w pełnym mleku, okazało się kolejnym biciem piany. Oprócz poziomu cholesterolu całkowitego podnoszą one bowiem także jego „dobrą” frakcję (HDL). Lecz to zupełnie inna historia i tak, na razie, to zostawmy.

Wniosek? Unikanie mleka w ogóle lub jego mniejsze spożycie może być lepszym wyjściem. Tym bardziej, że białko w nim zawarte (kazeina) jest potencjalnym źródłem problemów. Dla wielu jest silnym alergenem, a dla wszystkich źródłem homocysteiny, której nieprawidłowy metabolizm jest chyba najważniejszym czynnikiem w patogenezie miażdżycy! Tak, tak cholesterol, na złość medykom, powoli schodzi ze sceny…
Może nie jest jednak tak źle, czyli… pij mleko, będziesz…zdrowy!
Wiele źródeł wskazuje, że picie mleka jest o wiele zdrowsze niż dotychczas uważano. Zespół naukowców z Tajwanu wyizolował z krowiego mleka laktoferycynę B25 (powstaje podczas trawienia laktoferyny, która już sama spełnia niezwykle ważną rolę w organizmie), która skutecznie zabija komórki raka żołądka. Uczeni są zachwyceni potencjalnymi właściwościami krowiego mleka i mają nadzieję, że dalsze badania tylko je potwierdzą: ZOBACZ. Pożyjemy, zobaczymy…
Czy to już wszystko? Ależ skąd,… nie pij mleka, bo…umrzesz!
Znaleźli się także eksperci twierdzący, że nawet umiarkowane spożycie mleka może zwiększyć zagrożenie rakiem piersi. Zaledwie 100-150 ml dziennie wiązało się ze zwiększeniem ryzyka tego nowotworu o 30%, a wypijanie jednej szklanki podnosiło go o 50%. Jeśli któraś z Pań „chciała być wielka” (bo uwierzyła Lindzie) i sięgała (choćby ostrożnie) po 1-2 szklanki, mogła spodziewać się najgorszego (ryzyko rosło aż do 70-80%).

Według badaczy wszystkiemu winne są… krowie hormony płciowe, na które reaguje rozwijający się nowotwór piersi. A w tracie laktacji 75% krów jest zwykle w ciąży. Jakby tego było mało, spożycie mleka (podobnie jak innych źródeł białka zwierzęcego) podnosi poziom insulinozależnego czynnika wzrostu (IGF-1), który zwiększa zagrożenie niektórymi nowotworami. Journal of Epidemiology II.2020; ZOBACZ.
A więc co robić? Proste,…pij mleko, ale „prosto od krowy”!
Dlaczego musimy pić „mleko prosto od krowy”? Bo zawiera kilkadziesiąt razy mniej estrogenów niż mleko pozyskiwane w hodowli przemysłowej. I są one odpowiedzialne także za raka prostaty. W Japonii, od kiedy wprowadzono tzw. amerykańską technologię mleczną, nastąpił prawie 25-krotny wzrost zachorowań. Wyniki tych badań znalazły potwierdzenie w danych dla Mongolii, gdzie hodowla krów opiera się nadal „globalizacji”, a tamtejsza płeć brzydka nie żadnych problemów z nowotworami prostaty.
Skąd ten chaos w tekście? Przyczyn jest wiele. Wskazałbym tu jedną, chyba najważniejszą. W nauce od wielu już lat nadal niepodzielnie panuje redukcjonizm (antonim holizmu), a jego owoce właśnie przedstawiłem na bardzo prostym przykładzie. A takich jest mnóstwo! Będziemy to porządkować, by „w dżungli informacji” nie dać się zwariować…

Dodaj komentarz