Kleszcz łąkowy zmienia obyczaje, cz. II: znaczenie medyczne i weterynaryjne

Kleszcze są wektorami chorób określanych jako tzw. tickborne diseases. Do najważniejszych z nich zaliczamy: babeszjozę (piroplazmoza), boreliozę z Lyme (krętkowica kleszczowa), gorączkę Q, kzm (kleszczowe zapalenie mózgu) i anaplazmozę.

Kleszcz łąkowy jest znany przede wszystkim jako groźny przenosiciel babeszjozy. Jest ona wywoływana przez pierwotniaki z rodzaju Babesia sp. Są to kosmopolityczne pasożyty krwi ssaków (bydło, sarny, jelenie, psy, ludzie). Wśród ludzi do grupy szczególnego ryzyka należą weterynarze, leśnicy, myśliwi, zbieracze runa leśnego, rolnicy i osoby z niedoborami immunologicznymi. Pierwsze zachorowania odnotowano w 1957 r. na terenie byłej Jugosławii. Potem we Francji, Anglii, Hiszpanii i innych krajach. Od 1968 r. choroba jest spotykana w USA, gdzie odnotowano najwięcej zdiagnozowanych przypadków. Transmisja pierwotniaka następuje podczas żerowania kleszcza lub w trakcie transfuzji krwi. Opisano również przypadki wrodzone. Babeszjoza może mieć różny przebieg. Jej obraz kliniczny pokrywa się częściowo z malarią, gdyż także dochodzi do zniszczenia erytrocytów. Charakterystyczne są zatem skoki temperatury, dreszcze, obfite poty i hemoglobinuria. Opisano przypadki śmiertelne, głównie u ludzi z niedoborami immunologicznymi i po splenektomii (wycięcie śledziony), gdzie śmiertelność sięga 47%. W samym Lublinie corocznie notuje się kilkaset przypadków babeszjozy u psów. Na Lubelszczyźnie nie opisano dotychczas zachorowań u ludzi. Diagnostyka babeszjozy jest trudna (możliwość przeoczenia lub pomyłki z Plasmodium falciparum, do którego Babesia jest podobna). Duże znaczenie ma zatem doświadczenie diagnosty.

Do niedawna uważano, że kleszcz łąkowy nie jest przenosicielem boreliozy. Tymczasem w badaniach własnych wykazaliśmy występowanie krętków u samic Dermacentor reticulatus zebranych z psów, roślinności i jeleni upolowanych na Lubelszczyźnie. Było to pierwsze stwierdzenie sugerujące udział tego pasożyta w transmisji boreliozy w Polsce. Czynnikiem etiologicznym choroby są krętki Borrelia burgdorferi. Przekazywanie patogenów człowiekowi może odbywać się podczas żerowania kleszcza lub przez wtarcie jego kału w zranioną skórę. Aby doszło do zakażenia wystarczy 36-48 godzin żerowania kleszcza na żywicielu. Szybkie usunięcie pasożyta zmniejsza ryzyko zakażenia. W Polsce liczba rejestrowanych przypadków boreliozy nieustannie rośnie – od kilku tysięcy na początku lat 2000. do ponad 20 000 obecnie. Należy jednak przyjąć, że w rzeczywistości jest dużo większa, co wynika z trudności diagnostycznych. Klinicznie wyróżnia się trzy fazy choroby. Objawy poszczególnych etapów mogą się na siebie nakładać częściowo lub całkowicie. W pierwszym okresie pojawiają się zmiany skórne, zwykle w postaci rumienia wędrującego o średnicy co najmniej 5 cm (u niektórych zakażonych nie występuje!). W drugiej fazie choroby dominują osłabienie, zmęczenie oraz wędrujące, napadowe bóle kostno-stawowe (głównie kolan) i mięśniowe. Ostatni okres to ciężkie zmiany w układzie stawowo-mięśniowym i nerwowym oraz zmiany skórne.

fot. Samiec kleszcza łąkowego na roślinności

Do czasu wprowadzenia skutecznych szczepionek istotnym problemem medycznym w Polsce było kleszczowe zapalenie mózgu (kzm). Jest to choroba wywoływana przez wirusa z rodziny Flaviviridae, znana w Polsce od 1947 r. Do zakażenia dochodzi podczas żerowania zakażonego kleszcza, przez wtarcie go w zranioną skórę, drogą pokarmową (picie zakażonego mleka krów) lub inhalacyjnie. Stan zapalny może obejmować opony mózgowe, mózg, rdzeń lub korzenie rdzeniowe. W pierwszej fazie dominują objawy grypopodobne: gorączka, bóle głowy, stawów i mięśni, nieżyt górnych dróg oddechowych. W drugiej, nieoczekiwanej, fazie kzm pojawiają się objawy ze strony ośrodkowego układu nerwowego (OUN): niedowłady kończyn, niepamięć wsteczna, apatia, depresja i zaburzenia psychiczne. W najcięższych przypadkach (17%) mogą wystąpić zaburzenia oddychania i krążenia, a nawet śmierć.

Profilaktyka

Najskuteczniejszą profilaktyką jest dokładne przeszukanie całej powierzchni ciała po powrocie ze spaceru, wycieczki, grzybobrania i.t.p., szczególnie z miejsc, w których występowanie kleszczy jest wysoce prawdopodobne. Niezwłoczne wykonanie tej czynności pozwala na łatwe usunięcie z ciała pasożytów, które nadal poszukują miejsc dogodnych do żerowania. Istotne są również w miarę szczegółowe oględziny odzieży, na której także często można spotkać pasożyty. Pewne efekty przynosi również przeglądanie odkrytych partii ciała i samego ubrania jeszcze w miejscu możliwego ataku kleszczy. Przeszukanie ciała należy powtórzyć najpóźniej po kilkunastu godzinach, gdyż zdarzają się przeoczenia postaci małych, niepozornych nimf, które także uczestniczą w transmisji zarazków. Niestety są one wtedy już dość mocno przyczepione do skóry i niekiedy (szczególnie w przypadkach, gdy wkłuwają się w mieszki włosowe) potrzebna jest interwencja chirurgiczna.

Nieumiejętne samodzielne usuwanie kleszcza, tzw. domowymi sposobami, może prowadzić do wzmożonego wydzielania śliny lub regurgitacji („zwymiotowania”) treści pokarmowej, co zwiększa prawdopodobieństwo zarażenia/zakażenia. Aby do niego doszło wystarczy 36-48 godzin żerowania kleszcza na żywicielu. Zatem szybkie usunięcie kleszcza zmniejsza to ryzyko. Skuteczne są również repelenty (środki odstraszające), dostępne pod różnymi postaciami w handlu.

Terapia chorób przenoszonych przez kleszcze przynosi zróżnicowane efekty. Dlatego w nauce poszukuje się skutecznych szczepionek. Zasadniczym celem szczepień powinno być ograniczenie intensywności zarażenia/zakażenia, a w dalszej kolejności – zmniejszenie liczby przypadków inwazji/infekcji. Jednak jak dotąd osiągnięcia w tej dziedzinie są skromne. W przypadku kleszczy dotyczą jedynie kzm. Można przyjąć, że im bardziej „skomplikowany” jest patogen, tym mniejsza szansa na uzyskanie skutecznej szczepionki. W połowie lat 1980. nadzieje wzbudziła inżynieria genetyczna. Sklonowano wiele różnych antygenów, najwięcej z P. falciparum (jednak, przy ogromnym polimorfizmie, żaden nie okazał się skuteczny w uodparnianiu przeciwko malarii). Udało się to w przypadku Taenia ovis – tasiemca psów i owiec, które bardzo często padają. Owce szczepione są odporne na zarażenie onkosferami. Ale próby wprowadzenia na rynek były nieudane, także z powodu kosztów.

fot. Typowe siedlisko naturalne kleszcza łąkowego (dolina Kurówki pod Puławami).

Ostatnio podejmuje się próby zastosowania przeciw pasożytom szczepionek genetycznych z nagiego DNA, które podaje się w iniekcji (domięśniowo, dożylnie, podskórnie i dootrzewnowo), inhalacyjnie lub doskórnie (tzw. armatka genowa). Zakłada się, że antygen powstający w komórkach żywiciela na bazie wprowadzonego genu jest bardziej zbliżony do białka pasożyta niż syntetyzowany w komórkach bakterii. Czy dojdzie również, podobnie jak w przypadku SARS-Cov-2, do wprowadzenia szczepionek bazujących na mmRNA (zmodyfikowany informacyjny RNA)? Wobec zaciekłych sporów i kontrowersji wydaje się, że obie techniki są jeszcze dalece niedoskonałe. Ale tym zajmiemy się przy innej okazji…

Monitoring

Wskazane są dalsze badania terenowe nad rozmieszczeniem Dermacentor reticulatus w Polsce. Dotyczy to głównie terenów leżących na zachód od Wisły, gdzie kleszcza łąkowego spotykano dotychczas sporadycznie, także w badaniach własnych. Rzeka ta stanowiła do niedawna naturalną barierę dla głównych gatunków żywicielskich. Jej pokonanie stworzyło szansę na szybkie rozprzestrzenienie się kleszcza na obszarze Polski centralnej i zachodniej. Szczególnie istotny jest monitoring w siedliskach antropogenicznych, gdzie narażone na bezpośredni atak pasożyta są zwierzęta domowe i sam człowiek. W badaniach terenowych powszechnie stosuje się tzw. metodą flagowania (zbiór pasożytów z roślinności) i zbiór bezpośrednio z ciał żywicieli. Istotnym elementem monitoringu powinien stać się także wywiad środowiskowy (pozyskanie danych od lekarzy, weterynarzy i różnych instytucji) oraz ustalenie ekstensywności zakażenia/zarażenia kleszczy krętkami i pierwotniakami.

Podsumowanie

Kleszcz łąkowy był do niedawna gatunkiem występującym jedynie w środowiskach naturalnych (głównie tereny podmokłe), gdzie jego głównymi żywicielami były łoś i jeleń. Ostatnio opisano rozszerzanie się jego zasięgu w kilku krajach europejskich. Jednak jedynie w Polsce zmianom jego rozmieszczenia towarzyszyło opanowywanie środowisk antropogenicznych. Jest to zjawisko dotychczas nie opisywane w literaturze polskiej i światowej. Stworzyło to bezpośrednie zagrożenie dla ludzi i zwierząt domowych. Wydaje się, że ten gatunek, w odróżnieniu od kleszcza pospolitego Ixodes ricinus L., staje się trwałym składnikiem fauny synantropijnej czyli towarzyszącej człowiekowi. Wobec udziału tego pajęczaka w transmisji wielu patogenów groźnych dla człowieka i zwierząt, wskazane jest jak najbardziej szczegółowe rozpoznanie występowania, biologii i sposobów skutecznego ograniczania jego populacji oraz stały monitoring liczebności.

Aha! Jeszcze jedno. Wielu z Was zapyta, dlaczego straszę kleszczami w środku zimy. Wyjaśniam: to jest gatunek, którego pory roku niespecjalnie interesują. Zaatakuje zarówno w marcu jak i listopadzie. A przy takich zimach, jakie mamy ostatnio, możemy przynieść go na sobie z każdego spaceru.

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑