W serii, którą zatytułowałem „Wygrzebane po latach” będę dzielił się z Wami wspomnieniami z moich spotkań z przyrodą dawno, dawno temu. Są to oryginalne zapisy, które przed udostępnieniem poddawałem jedynie niewielkiej korekcie.
Hordzieżka, 2 stycznia 1976 r., piątek
Od kilku dni pogoda iście jesienna. Po ataku zimy, ze spadkami temperatur przed świętami (do -20oC) i opadami śniegu, nie ma śladu. Ale dziś od rana fruwają w powietrzu miliony białych płatków i delikatnie opadają na ziemię i drzewa. A wokół kompletna cisza. Zrobiło się przepięknie!
A więc lornetka na szyję i do lasu…I już po chwili dzięcioł średni w składzie żerującej gromadki. Po raz pierwszy w życiu. Podążam powoli za ptakami, 2-3 kroki przede mną zrywa się z ziemi sikora uboga. Usiada nieopodal, dość nisko. Jakby przycupnęła, strosząc piórka. Podszedłem do tej „pierzastej kuleczki” na wyciągnięcie ręki. Z ociąganiem przeskoczyła na nieco wyższą gałąź. Czyżby chora? Wtem słyszę ostrzegawcze głosy bogatki i po chwili ją samą. Leci w moim kierunku. „Chory” ptak nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – ożywia się i pośpiesznie odfruwa, znikając wśród pobliskich krzewów.
Lublin, 6 stycznia 1979 r.
No i doczekaliśmy się prawdziwej zimy! Ochłodzenie, po kilkudniowej odwilży, przyszło 29 grudnia. A wraz z nim gołoledź, śnieg i dość silny wiatr. Przez jakiś czas na północy kraju mieliśmy mrozy dochodzące do ponad -20oC, ale na południu było zdecydowanie cieplej, nawet do kilku stopni powyżej zera. W ciągu dwóch dni fala mroźnego powietrza spłynęła w dół.
W Lublinie odczuliśmy to w Sylwestra. Zaczęło się od deszczu przechodzącego w deszcz ze śniegiem i śnieg, któremu towarzyszyły wzmagający się wiatr i wyraźny spadek temperatury – z dodatniej do kilkunastostopniowego mrozu. Powtórzyło się to w Nowy Rok, a skończyło ogłoszeniem klęski żywiołowej. Kolejne dni były raczej pogodne, ale z silnym mrozem. Zaspy, mnóstwo białego puchu, nieprzejezdne ulice z kilkunastocentymetrową warstwą zmrożonego, ubitego śniegu, paraliż komunikacyjny…
Zima panoszy się w całej Europie (z wyjątkiem Hiszpanii) i Ameryce Północnej. Ale zapowiadają odwilż…A w Australii 52oC.
Hordzieżka, 6 stycznia 1988 r.
Boże Narodzenie z prawdziwą zimą! W nocy z 23 na 24 grudnia spadł śnieg. W Wigilię co chwila fruwają po niebie srebrzyste płatki. Pierwszego dnia Świąt fantastyczna zima z pięknym, słonecznym i bezchmurnym niebem! I lekki mróz. Drzewa w lesie jak w najpiękniejszej bajce. Dzień później nadal zimowo, choć pochmurnie.
27 grudnia obudziłem się i ze zdumieniem stwierdziłem, że… śniegu nie ma i zacina lekki deszczyk. No i zaczęło się. Z każdym dniem temperatura rosła, wiatr stawał się słabszy, a chmury – i to było fantastyczne – odpływały w „siną dal”. W rezultacie, od co najmniej trzech dni prawie bezchmurne niebo i 4-10stopni ciepła. A w Jeleniej Górze dziś odnotowano 16,4oC, najwyższą wartość w XX w. dla stycznia. Czeka nas powtórka z 1975 r.?
p.s. Stan ten utrzymał się do 22 stycznia.

Dodaj komentarz