W polityce, jak wiadomo, nie ma sentymentów. Liczą się tylko interesy. I tak jest od tysięcy lat. Niestety, takie same reguły gry zaczęły obowiązywać w dziedzinie ochrony zdrowia coraz częściej kojarzonej z big farmą i skorumpowaną WHO.
Jedna z najbardziej znanych firm farmaceutycznych wielokrotnie płaciła odszkodowania „za spowodowanie utraty zdrowia” ZOBACZ Ale parę lat temu jeszcze raz zagrała vabank, chyba chcąc się odegrać za wszelkie niepowodzenia. Bez pełnej, a może nawet elementarnej, wiedzy nt. technologii opartej na mRNA, załatwiła sobie bajeczny kontrakt. W całym procederze pojawiają się równocześnie dwie bardzo kontrowersyjne postacie – Bill Gates i niejaki Tedros Adhanom Ghebreyesus, szef WHO. ZOBACZ
Oczywiście sprawa kontraktu (chyba wszyscy już wiedzą, o co chodzi) ma drugie dno. Otóż w momencie wprowadzania „szczepionki” na rynek, trzeba było spełnić jeden warunek. Zadeklarować, że nie ma na wirusa żadnych skutecznych leków (pisałem o tym, co nieco, wczoraj). Bo tylko wtedy można było przeprowadzić „eksperyment medyczny”, a takim było podanie „szczepionki”. Przy okazji parę ciekawych rzeczy działo się i w Afryce (dziwna śmierć kilku prezydentów, zamach w Madagaskarze), i w Indiach, i w paru innych krajach. A w USA przeprowadzono nawet masowy atak na „koński lek”, jak nazwano iwermektynę, której współodkrywca, Prof. Satoshi Omura z Japonii zupełnie niedawno (2015 r.) otrzymał za to nagrodę Nobla. A Komitet Noblowski w uzasadnieniu napisał: za wielkie zasługi dla ludzkości!
Jednak sukces nie byłby pełny, gdyby nie nieoceniona Ursula. Otóż w trosce o zdrowie obywateli UE (cóż na odpowiedzialny szef!) zamówiła hurtem „trochę więcej” szczepionek niż było trzeba. Przewodnicząca KE, zakontraktowała– bagatela! – 2,4 mld dawek, po 6 na głowę statystycznego członka UE! Dziwnym trafem niedługo potem okazało się, że Jej mąż dzielnie uwija się przy liczeniu euro zarobionych w branży okołoszczepionkowej: ZOBACZ
Ale kto wtedy zastanawiał się nad takimi drobiazgami, oglądając chińskie filmiki z ludźmi padającymi na ulicy jak muchy. A każdego ranka żółte paski w telewizorach wieszczyły nadchodzący armagedon, zaś „eksperci” snuli katastroficzne wizje. Włoskie Bergamo z rzędami trumien stało się symbolem „zarazy” (to był majstersztyk rządzących). Nic dziwnego, że z wielkimi nadziejami, a zarazem niecierpliwością, czekano na zbawienne szczepionki. Odliczano w tygodniach, dniach i godzinach czas, jaki jeszcze pozostał do pierwszego zastrzyku! A u nas najwcześniej zaczęła liczyć władza. Już 9 marca 2020 r. (5 dni po wykryciu pierwszego przypadku zakażenia w Polsce!) została „obdarowana” przez Google kwotą 5 mln dolarów na…promocję szczepionek ZOBACZ i ZOBACZ. Ktoś wie, ile wtedy było w Polsce zakażonych (wykrytych „testami”) osób? Nie? Dokładnie 2 (dwie)! Ciekawe, kiedy i jak te pieniądze zostały rozliczone?
Wypada się jeszcze zastanowić, skąd wzięły się tak szokujące liczby? Skąd lawinowy wzrost przypadków zakażeń? Wiadomo, że dziś badania naukowe mają dawać „konkretne” efekty, w tym, obok „terapii chorób trapiących ludzkość”, wymierne zyski. W biologii molekularnej, będącej naturalnym zapleczem medycyny, jest to chyba najbardziej oczywiste. Więc? Skoro opracowaliśmy techniki sekwencjonowania i powielania DNA, pojawiła się niepowtarzalna okazja, by zarobić ogromne pieniądze na testach! Tym bardziej, że równolegle gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na jednorazowe maseczki i rękawiczki. Jak dobrze, że ta „jednorazowość” nie była kontrolowana przez rządzących! Ale i tak walnie przyczyniło się do to zanieczyszczania środowiska. Gdzie w tym momencie byli jego obrońcy? Oczywiście, zwykle wielokrotnie używane, maseczki wcale nie były „zakaźne”. W odróżnieniu od różnych powierzchni, a nawet banknotów, na których ten złośliwy gnom utrzymywał się całymi dniami. Czyżby nasz oddech zabijał wirusa?
Tymczasem od początku sceptycy wskazywali, że PCR nie nadaje się do jakiejkolwiek diagnostyki. Ale zysk przysłonił wszystko. Liczyła się wyłącznie kasa, tym bardziej, że manipulacja liczbą cykli (metoda opiera się na wielokrotnym powielaniu konkretnego fragmentu łańcucha kwasu nukleinowego) pozwalała arbitralnie uznawać, kto jest zakażony. To, czy był chory nie miało żadnego znaczenia. Osoby poddawane testom kilka razy z rzędu otrzymywały kombinację wyników pozytywnych i negatywnych. Klasycznym przykładem były perypetie naszej łyżwiarki Maliszewskiej, która „poległa” w imię „zasad nauki”. Przy okazji cały świat ujrzał jeden z największych absurdów w historii sportu. Novak Djokovic, zdrów jak ryba serbski tenisista, absolutny lider rankingu ATP, nie został dopuszczony do zawodów w Australii, gdyż nie chciał przyjąć „szczepionki”. Natomiast nasza sportsmenka, skądinąd zagorzała zwolenniczka szczepień, zapewne wskutek fałszywie dodatnich wyników testów, nie mogła walczyć o złoty medal w swej koronnej konkurencji, w której była jedną z murowanych faworytek.
Zyski zyskami, ale faktem jest, że w eksperymencie uczestniczyła większość z nas, a więc „grupa doświadczalna” licząca co najmniej 4 mld „królików”. I każdy uczestnik tego ogromnego przedsięwzięcia osobiście wyraził na to pisemną zgodę. Co najmniej dziwne. Ludzie „studiują” ulotki ze scorbolamidu czy skład margaryny w Biedronce, ale bez wahania dają sobie wstrzykiwać niezbadany specyfik. Na dodatek są z tego dumni i mają poczucie wyższości nad ciemnogrodem. I nawet nie przychodzi im do głowy, że żadna firma ubezpieczeniowa nie wyraziła zgody na objęcie odpowiedzialnością ewentualnych skutków ubocznych. Oczywiście nie zrobili tego również producenci eliksiru, bo chodzi nie tylko o Pfizera, wyciągający do nas „pomocną dłoń” w chwili śmiertelnego zagrożenia. No bo ile razy można płacić odszkodowania? W końcu chodzi o biznes.
Niektórzy ocknęli się po jakimś czasie i zaczęli dociekać prawdy. Tyle, że Ursula „zgubiła” wszystkie dokumenty (ach ta unijna biurokracja!), a weterynarz Bourla (szef firmy) nie jest specjalnie skory do odwiedzin Brukseli w celu złożenia wyjaśnień.
Czym to się skończy? Jak zwykle niczym? Zapewne tak: ZOBACZ
I nikt nie pomyślał, że można było załatwić Przewodniczącą choćby w taki sposób: ZOBACZ
Miłej niedzieli!
p.s. o niepożądanych skutkach eksperymentu już niedługo…

Dodaj komentarz