Wiecie, czyje to słowa? Swego czasu tak wyraziła się niejaka Magdalena Środa z d. Ciupak, profesurka, a jakże! Na dodatek filozofka i etyczka, co dosadnie „potwierdziła” choćby tym stwierdzeniem sprzed półtora roku: Można mieć tylko nadzieję, że gawiedź niezaszczepiona wymrze rychło. https://www.tvp.info/56189233/gawiedz-niezaszczepiona-wymrze-rychlo-oburzajacy-wpis-srody-ktora-komentuje-poslow-konfederacji Zaskakujące słowa pogardy w ustach wychowawczyni młodzieży. Wymaganie od filozofki trudnej wiedzy medycznej jest nadużyciem, ale minimum szacunku ze strony naukowczyni-etyczki należy się chyba każdemu?
Wróćmy jednak do koszmarnej „tytułowej” wpadki. Widać tu kompletny brak logiki, bo prof. Środa po prostu zamieniła przyczynę ze skutkiem. Niech tam, w końcu tego przedmiotu nie wykłada! Ale przyjrzyjmy się temu bliżej. Przecież z takim czymś mieliśmy już u nas, i mamy, do czynienia w praktyce. Przypomnijmy! Oto w roku 2006 ówczesny minister edukacji Giertych Roman, ten od wora i jeziora, dokonał rzeczy, która przeszła na trwale do historii edukacji w Polsce. Po fatalnych wynikach uzyskanych przez maturzystów po prostu obniżył poprzeczkę i od razu „posypały się piątki i szóstki”, że o powiększeniu szeregów „mądrej młodzieży” nie wspomnę! Ten genialny w swej prostocie ruch został, pod nazwą „amnestia maturalna”, opisany nawet w wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Amnestia_maturalna. Po kilkunastu latach identycznie, ale jeszcze przed a nie po maturze, zachował się obecny „szef od edukacji dzieci i młodzieży” Czarnek Przemysław, który już w styczniu zapowiedział maturzystom, żeby się nie przejmowali, bo i tak zdadzą, tym bardziej, że materiału do wykucia będzie sporo mniej https://vibez.pl/wydarzenia/matura-2023-i-2024-wymagania-obnizone-o-20-25-proc-co-sie-zmieni-6860029274815136a. Jeśli tak osiąga się kolejne sukcesy w nauczaniu, to…

źródło: Twitter
Edukacja szkolna wydaje się być oczywistością. I jest u nas „coraz bardziej” obowiązkowa. Ale czy to wszystko ma tak, wręcz groteskowo, wyglądać? Za moich szkolnych lat powszechne było zjawisko repetowania klas. Miało się dwóje (jedynek nie było), więc trzeba było klepać to samo przez kolejny rok. Jeśli ktoś był wyjątkowym „konserwatystą” i uparcie trwał przy swojej dotychczasowej wiedzy, kończył edukację na drugiej, trzeciej czy czwartej klasie podstawówki, zaledwie umiejąc się podpisać i przeczytać cokolwiek. Wielu kolejnych „niezbędny zasób wiedzy ” otrzymywało w słynnych OHP-ach, po których ukończeniu zostawało się po prostu klasą robotniczą. Bardzo nieliczni robili maturę i, ewentualnie, studiowali. Wygląda na to, że kiedyś byliśmy dużo głupsi? Niekoniecznie. Oto jak wyglądało IQ młodzieży w USA na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:US_Minimum_IQ_Required_to_Graduate.svg. Kompletny zjazd! Zapewne ktoś wrzuci natychmiast argument, że to tendencyjne, nieporównywalne, pewnie inaczej oceniano, etc. No cóż, ja tylko cytuję.
Więc jak to jest z tą edukacją? Co nam daje szkoła? Czy liczy się tylko przysłowiowy papierek opatrzony pieczęcią? Oj, śliski temat…
Może zacznijmy od tego tekstu:
Chłopiec zaczął uczęszczać do szkoły mając 8 lat. Lubił zdobywać wiedzę na własną rękę, a w szkole nauczyciele starali się wpoić mu na siłę wiadomości, których – mimo obawy przed chłostą – nie potrafił zapamiętać. Dociekliwe pytania, które zwykle zadawał, wywoływały tylko ich gniew. Stał się najgorszym uczniem w klasie i po 3 miesiącach usłyszał, jak mówili on o nim niezbyt dobre rzeczy. Pełen złości wybiegł ze szkoły i już nie chciał do niej wrócić. Przez jakiś czas uczęszczał jeszcze nieregularnie do innych. W jednej z nich też został wyrzucony, gdyż tym razem – zdaniem nauczycieli – zadawał za dużo pytań i odmawiał wykonywania prac domowych, które uznał za zbędną stratę czasu. Od tego czasu Tomaszek (to nie ten z „Nocy i dni”) uczył się wyłącznie sam i nigdy już nie uczęszczał do żadnej „oficjalnej” szkoły. Jego edukacją zajął się osobiście ojciec…Tak, tak to słynny wynalazca krzesła elektrycznego, bardziej kojarzony jednak z żarówką, genialny wynalazca Tomasz Edison. https://pl.wikipedia.org/wiki/Thomas_Alva_Edison
Wiem, wyjątek potwierdza regułę, ale takich przykładów mamy więcej. Jednym z najsłynniejszych są wybitne szachistki, siostry Polgár, których edukacją zajmowali się wyłącznie rodzice.
Podobno jak się nie zaprząta głowy niepotrzebnymi rzeczami, łatwiej coś odkryć czy ustalić. Bo wiedza jednak obciąża stereotypami. Tak było ze słynnym modelem budowy DNA. Wykoncypowali go dwaj młodzi ludzie (Crick i Watson), którzy sami nie prowadzili żadnych badań laboratoryjnych w tej dziedzinie, lecz skorzystali z już zgromadzonych danych.
Popatrzmy na inne nazwiska. Powszechnie znani Johny Depp, Quentin Tarantino, John Travolta, Agnieszka Chylińska, Edyta Górniak, Zbigniew Hołdys i Maciej Maleńczuk nie mają matury. https://www.rodzice.pl/slawni-ludzie-bez-matury/ Nie ma jej też Wałęsa, ale to wyjątek, którego nie da się w żaden sposób sklasyfikować. Co innego jego następca, który studiów nie ukończył, ale skłamał i został głową naszego państwa. Ale on z kolei wylądował w wyjątkowo doborowym towarzystwie. Żadnych studiów nie ukończyli bowiem Steve Jobs, Elon Musk, Coco Chanel, Cameron Diaz i Bill Gates https://www.bryk.pl/artykul/nie-maja-studiow-a-stali-sie-slawni-ludzie-sukcesu-bez-wyksztalcenia . Ale brak dyplomu może być przez społeczeństwo, a szczególnie jego „bardziej uczoną” część, bardzo różnie przyjmowany. Weźmy choćby dwa z wymienionych nazwisk: Górniak i Gates zapewne tyle samo rozumieją z medycyny, ale ona to zwykły „oszołom”, a on – ekspert! Zajrzyjcie choćby tu: https://twitter.com/i/status/1638612494355927040. Tę czołobitność wobec „epidemiologa” Billa widać w wypowiedziach innych „wybitnych fachowców”, którzy „płyną z prądem”, argumentując w stylu „bo Fauci, bo CDC, bo WHO, bo FDA, bo…”. Cóż, ale Edytka ładniej śpiewa! W sumie wszyscy wymienieni odnajdują się w tym, co umieją robić najlepiej. A ich praca własna była podstawą zdobytej sławy i…pieniędzy.
Gorzej jest z tymi, którzy realizują się nie w swoich specjalnościach. I to juże dużo poważniejszy problem! Weźmy przykłady pierwsze z brzegu. O dziwo wszystkie dotyczą „wybitnych ekologów wiadomo od czego”: biznesmen i polityk Al Gore, wieczna (a stuknęła jej już 20-tka) licealistka Greta Thunberg, prawnik Jakub Wiech, wspomniany już „ekspert od spraw wszelakich” Bill Gates i nasza wschodząca gwiazda, niejaka Dominika Lasota, którą topniejące lodowce zmusiły do porzucenia studiów, nad czym do dziś ubolewa jej babcia, i zajęcia się „schładzaniem klimatu” https://wpolityce.pl/polityka/621551-dlaczego-aktywistka-z-cop27-rzucila-studia-szok.
Greta, trapiona przez zespół Aspergera, ADHD, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i mutyzm wybiórczy, jest gwiazdą wręcz galaktycznego formatu. Na jej cześć nazwano tyle gatunków stawonogów, popularnie zwanych robactwem, że przejście na tę dietę może trafić na prawdziwe przeszkody. No bo jak niby kłaść na talerzu upieczone czy ugotowane chrząszcze Nelloptodes gretae, których długie czułki są trochę podobne do jej splecionych warkoczyków? https://en.wikipedia.org/wiki/Greta_Thunberg
Tak czy siak Wałęsa już może czuć się zagrożony. Oto Greta już po raz trzeci zostanie doktorem honoris causa. Tym razem Uniwersytetu Helsińskiego, którego władze właśnie ogłosiły listę 30 szczęściarzy. Szwedzka aktywistka zostanie nagrodzona przez…Wydział Teologii na uroczystości, która odbędzie się 9 czerwca w stolicy Finlandii. Nasza skromna bohaterka jest już uhonorowana przez Uniwersytet w Mons (Belgia) i Uniwersytet Kolumbii Brytyjskiej (Kanada).
Można? Można! Ach ten Orwell! Cóż, koń Kaliguli został rzymskim senatorem i tylko śmierć właściciela przerwała jego piękną karierę. Szykowany był bowiem na konsula.
Wróćmy do szarej, szkolnej rzeczywistości. Wydaje się, że edukacja wymaga radykalnych zmian. Co tak naprawdę daje uczniom szkoła ? Bo obsługi ściągawek (np. smartfonu) dziecko zaczyna się uczyć jeszcze w wózku. Dziś uczeń nosi pod pachą lub w kieszeni „drugi mózg” (coraz modniejsze chatGPT) i on do tego, czego zwykle wymagają w szkołach, wystarczy z naddatkiem. Bo tam, co jest niezmiernie przykre, nadal sprawdza się przede wszystkim znajomość bzdetów!
W sieci natrafiłem na coś takiego https://chemiamaturalna.com/chemia-organiczna/. Stronę prowadzi zapewne, zaprawiony w różnych bojach, doświadczony chemik (nauczyciel?). I robi to bardzo przyzwoicie, czego dowodem są komentarze uczniów. Ale w jego lekcjach/objaśnieniach pojawia się co chwila zjadliwa krytyka treści i wymagań programowych. Przytaczam tylko dwa (a jest ich mnóstwo) komentarze do zadań: 1. Prawda jest taka, że stopnie utlenienia w związkach organicznych to kompletna abstrakcja i coś, co jest zwyczajnie nieużyteczne. Kiedy spojrzycie do podręczników z chemii organicznej (tych prawdziwych, a nie szkolnych), to nie będzie tam takich zadań jak na maturze, gdzie te stopnie utlenienia należy ustalić. Jak już dobrze wiesz, potwierdza się to z ideą matury, która ma być pozbawiona jakiegokolwiek sensu i przydatności. 2. Która wersja jest poprawna? Odpowiedź brzmi: nie wiem. Ale nie dlatego, że nie wiem, tylko dlatego że gówno mnie to interesuje.
I jeszcze jeden, jakże pesymistyczny, przykład. Jak żyć szczęśliwie? – zapytała poproszona o udział w pewnym eksperymencie polonistka. Na takie pytanie, na podstawie Pieśni IX Jana Kochanowskiego i własnych przemyśleń, odpowiedzieli maturzysta i ChatGPT. „Pani od polskiego” miała później ocenić prace i przypisać autorów do każdej z nich. Jesteście ciekawi rezultatu? Może tylko kwintesencja. Nauczycielka, która się jednak pomyliła, stwierdziła: Wolałabym, by okazało się, że komputer nie opowiada o szczęściu tak ładnie jak nastolatek z krwi i kości. Niestety to maszyna „pisała bardziej po ludzku”! Być może efekty tego zadania można interpretować jako fiasko podstawy programowej z polskiego, która nie zachęca do pisania swobodnego i autentycznego. Polecenia takie, jak wymyślone przeze mnie, dają furtkę, by tworzyć tekst eseistyczny, subiektywny i szczery. Właśnie ten wygenerowany przez AI taki był – dodała. https://wydarzenia.interia.pl/autor/magdalena-raducha/news-polonistka-ocenila-dwie-prace-jedna-z-nich-napisal-chatgpt,nId,6652112
Tak reagują nauczyciele na to, co dzieje się w murach naszych liceów. Smutne! Co robić? Zły program, niestrawne podręczniki, często przypadkowi nauczyciele, brak pomysłów, zła polityka edukacyjna…
Ale nikt na to nie zważa. Liczą się papierki…świadectwo, dyplom, licencjat, doktorat, zaświadczenie, certyfikat, drugi fakultet, CV; pieczątki, pieczątki, pieczątki…Więc może i tym razem rację ma ś.p. Jerzy Dobrowolski, znakomity aktor i satyryk: „nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję”? Efekty widzimy na co dzień.
