Dziś krótko, ale o zaskakująco kontrowersyjnej tezie niektórych…specjalistów od żywienia, że z tą otyłością jednak przesadzamy. Popatrzmy…
Coraz więcej naukowców zarzuca politykom, służbie zdrowia i mediom, że propagując pogląd o szkodliwości nadwagi, wprowadzają społeczeństwo w błąd.
Główny zarzut brzmi: stosunkowo niewielka grupa naukowców i lekarzy, w większości bezpośrednio finansowanych przez przemysł dietetyczny, stworzyła arbitralne i nienaukowe definicje nadwagi i otyłości.
Dążenie do przestrzegania „naukowej diety” (pokarm jako lek) wcale zdrowiu nie służy – twierdzi Michael Pollan, autor The Omnivore’s Dilemma (Dylemat wszystkożercy).
Czyżby wojna z tłuszczem toczyła się tylko po to, by niektórzy mogli się bogacić? Bo okazja jest wyborna, a walka o klienta – niezwykle zażarta. W 1980 r. każdego dnia na półki amerykańskich sklepów trafiała żywność o wartości 3200 kcal na osobę, 20 lat później – już 3900. Gdzie zatem „ląduje” dodatkowe 255500 (700×365) kilokalorii na głowę rocznie??? Jedni upychają w nas dodatkowe kilogramy, inni proponują ich usunięcie. Lepszego biznesu ze świecą nie znajdziesz!
Za zróżnicowanie skłonności do tycia w 50-80% odpowiadają czynniki wrodzone (epigenetyka?).
Tymczasem powszechnie wyolbrzymia się ryzyko związane z otłuszczeniem i przecenia łatwość zrzucenia wagi. W ten sposób mimowolnie piętnuje się otyłych, co raczej sprzyja…ich dalszemu tyciu.
Prognozy, że za otyłość płacimy skróceniem życia o 2-5 lat (rzekomo 300 000 zgonów rocznie w USA) opierały się na złych założeniach. Nowe opracowania tych samych danych dały zupełnie inne wyniki…a wyraźny wzrost odsetka otyłych dorosłych Amerykanów nie spowodował wzrostu śmiertelności z powodu chorób serca i udaru.
Badania wykazały, że dorośli Amerykanie z nadwagą są mniej zagrożeni przedwczesną śmiercią niż ci, którzy się mieszczą w arbitralnie (!) ustalonej normie. Niedowaga jest poważniejszą przyczyną umieralności niż otyłość pierwszego stopnia.
Otyłość jest tylko jednym z bardzo wielu niezależnych czynników ryzyka chorób serca i naczyń. Zwykle pozostałe pomija się, a z niej czyni głównego winnego!!! I od razu przypominamy sobie o jeszcze większym naszym „wrogu” – cholesterolu! Pamiętam i o nim, będzie notka końcowa, choć pojawi się on jeszcze w moich wpisach wielokrotnie.
Nadwaga zwiększa ryzyko raka jelita grubego i prostaty, lecz np. zmniejsza – raka płuc. Nader kontrowersyjnie wygląda choćby problem cukrzycy typu 2. Tak naprawdę nie wiadomo, czy wywołuje ją otyłość czy jest dokładnie na odwrót. A może jakiś nadal nieznany czynnik wywołuje i jedno, i drugie?
Trzeba przyznać, że przytoczone argumenty są całkiem sensowne. I nabierają one szczególnego znaczenia, gdy spojrzymy na niezwykle ciekawe wyniki wielu najnowszych badań, których wnioski są dla grubasów całkiem optymistyczne. Ale o nich już w następnej notce…
Zapraszam!

Dodaj komentarz