Nic nie jest takie, na jakie wygląda! Przyzwyczailiśmy się do tego w polityce, gdzie prawdę tę ujmuje się w bardziej dosadnych słowach. Przecież wszyscy wiemy, że politycy kłamią, szczególnie przed wyborami. Niekiedy nazywa się to, nieco usprawiedliwiająco, obietnicami wyborczymi, których potem – z powodu „obiektywnych trudności” – nie daje się zrealizować.
Niestety, z tym samym problemem mamy do czynienia w nauce. Naukowcy udowodnili – jakież to przekonujące i wiarygodne sformułowanie! Tyle, że najczęściej niczym się to nie różni od tego, co głoszą…politycy. Te same „prawdy”, te same efekty…Widać to szczególnie w medycynie i ochronie zdrowia, gdzie wszystko stało się biznesem (ach, ta big farma!), a badacze zwykle nie piszą tego, co wynika z prowadzonych badań, lecz to, czego oczekują ich sponsorzy. Staram się stale o tym przypominać.
Jest jedna różnica. Polityków można wyśmiać, obrzucić jajami i – w końcu – na nich nie głosować.
Ale naukowców i lekarzy? Elitę intelektualną? Ludzi niosących postęp? Oni są nietykalni! A kto się nie zgadza, to – nawet jeśli ma/miał niewątpliwe osiągnięcia w swej dziedzinie – jest automatycznie wrzucany do wora z napisem „ciemnogród”. A jeśli się nadal stawia, zabiera mu się prawo wykonywania zawodu lub co najmniej piętnuje w „poważnych mediach”.
„Naród” jakoś daje sobie radę, choć i tu nie jest lekko i idą gorsze czasy (NWO).
Przejdźmy zatem do dzisiejszego tematu…
Nadwaga nie jest aż tak zła, jak każe nam się sądzić. Szczegółowa analiza (łącznie badano 2,88 mln osób z całego świata) dotycząca nadwagi i związanego z nią ryzyka śmierci prowadzi do zaskakujących konkluzji. Otóż ludzie z nadwagą lub lekką otyłością żyją przeciętnie dłużej niż osoby z masą ciała mieszczącą się w klinicznej normie. Widać to szczególnie w grupie cierpiących na choroby przewlekłe.
Nadwaga nie wiąże się ze zwiększoną umieralnością na choroby układu krążenia i nowotwory. Obniża natomiast umieralność z innych przyczyn. Istnieją badania wręcz sugerujące, że sam tłuszcz może mieć właściwości ochronne dla serca.
Podważa to panujące powszechnie przekonanie, że tłuszcz prędzej czy później nas zabije. Naukowcy z Michigan State University po raz kolejny potwierdzili, że lipidy wywierają pozytywny wpływ na stan i funkcjonowanie organizmów żywych. Autorzy stwierdzili, że obecność tłuszczów wpływa pozytywnie na funkcjonowanie komórek drożdży. Te z podwyższonym poziomem lipidów żyły dłużej.
Chociaż daleko jeszcze do jednoznacznych stwierdzeń i dowodów, tym bardziej, że drożdże i komórki ludzkie znacznie się różnią, to jest bardzo prawdopodobne, że związek taki istnieje. Być może chodzi o duże ilości energii (potrzebnej choćby do zwalczania infekcji), której zasoby są zmagazynowane właśnie w komórkach tłuszczowych. Swoją drogą to „oczywista oczywistość”! Wypada tylko zapytać w tym miejscu, co mają do powiedzenia wszyscy „eksperci” od light food???
A tak na marginesie. Większość badaczy opiera się tylko na BMI, który nie uwzględnia masy mięśniowej. Dzięki temu do kategorii „otyli” trafiło wielu sportowców.
Być może osoby z niedowagą, u których rozwijają się choroby, są genetycznie bardziej podatne na gorsze radzenie sobie ze schorzeniem, gdy to już się pojawi. No i w chorobie przewlekłej organizm wchodzi w stan katabolizmu, co oznacza, że pożera kalorie i rezerwy energetyczne, by zapobiec podupadaniu na zdrowiu. Jeśli tak jest, ludziom szczupłym po prostu brakuje rezerw. Tyle, że o tym zwykli ludzie mówią od niepamiętnych czasów: prędzej chudy umrze, niż gruby schudnie.
Oddajmy jednak, dla równowagi, głos specjaliście. Uważam, że zawsze lepiej jest mieć trochę nadwagi niż niedowagi. Bo to zwykle oznacza, że dana osoba spożywa wystarczającą ilość kalorii na codzienne potrzeby, przyjmuje z pożywienia konieczne witaminy i minerały, a w przypadku kobiet charakteryzuje się mniejszym ryzykiem wystąpienia niskiej gęstości kości i zaniku miesiączki – prof. John Brewer, University of Bedfordshire.
Wielu naukowców nie bierze też pod uwagę kwestii innych nawyków, takich jak aktywność fizyczna. W badaniach rozróżniających wagę i sprawność fizyczną, wielokrotnie potwierdzało się, że aktywni ludzie z nadwagą są zdrowsi i unikają ryzyka wielu zagrażających życiu schorzeń, w porównaniu z nieruchawymi mizerakami. Innymi słowy: można być „grubym” i w doskonałej formie.
Ćwiczenia są jedną z najlepszych metod zapobiegania chorobom – podkreśla wspomniany Profesor. I dodaje: być może w niektórych sytuacjach styl życia równoważy ryzyko związane z nadwagą.
Nawet jeśli wysiłek fizyczny nie prowadzi do spadku wagi, może redukować ilość tłuszczu w okolicach organów wewnętrznych (kumulacja tłuszczu zwiększa ryzyko chorób).
W jednych z badań oceniano zdrowie ponad 3000 osób po czterdziestce, które prowadziły aktywny tryb życia i nie wykazywały objawów chorób serca. Po 3 latach ocenę powtórzono. Wiele osób trochę utyło, lecz jednocześnie poprawiła się ich sprawność fizyczna, przez co ryzyko chorób serca pozostało niskie. Po kolejnych 2 latach u prawie 25% badanych rozwinęło się nadciśnienie i wzrósł poziom cholesterolu. Mimo to aktywność fizyczna nadal chroniła tyjących. Ale u ćwiczących (marsze, biegi, jazda rowerem) stwierdzano 22% mniejsze niż u tych, którzy preferowali kanapowy styl życia, ryzyko wystąpienia chorób serca oraz o 1/3 niższe – nadciśnienia.
Modne stało się mówienie o epidemii otyłości i wszyscy skupiają się na wadze, tymczasem znacznie groźniejsza jest epidemia braku aktywności. Tu tkwią prawdziwe przyczyny współczesnych problemów zdrowia publicznego. Prawda jest bowiem taka, że tylko u połowy „grubych” ludzi występują oznaki problemów mogących prowadzić do śmierci – ostrzega Prof. McKenna z Leeds Metropolitan University.
Znaczenie ma też rozmieszczenie dodatkowych kilogramów. Brzuch piwny i „figura jabłka” wskazują na otłuszczenie wewnętrzne, co oznacza wysokie ryzyko wystąpienia chorób. Znacznie mniejszym problemem jest tłuszcz na biodrach.
Źle jest być i za chudym, i za grubym. Idealny scenariusz to prowadzić taki styl życia, który umożliwia regularną aktywność fizyczną. Ludzie muszą tylko zdać sobie sprawę, że jeśli kilka dodatkowych kilogramów czyni osiągnięcie tego celu łatwiejszym, to nie ma się co nimi martwić – podsumowuje prof. McKenna. I znów nic nowego. Cofnijmy się…500 lat i sięgnijmy po cytat z Paracelsusa: Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum (Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną). Pora więc przypomnieć jedno z moich ulubionych haseł: Nauka nieustannie stwarza problemy, które potem bohatersko zwalcza.
No i? Kto czyta, nie błądzi…To jeszcze nie wszystko, bo są już kolejne dobre wieści dla posiadaczy całkiem imponującego BMI.

Dodaj komentarz