W myśl jakich reguł uznawano covid 19 za przyczynę zgonu? Jak można prześledzić to ponownie? Do ilu zgonów „z powodu wirusa” przyczynili się lekarze? Te i podobne pytania zadawałem sobie właściwie od początku „pandemii” (cytowane pochodzą z 8 czerwca 2021 r.; prowadzę nader skrupulatną dokumentację). Dochodzą jeszcze inne. Pan Dr Basiukiewicz pyta, skądinąd słusznie, o long covid: Proszę Państwa, to jest antynauka. Na podstawie certyfikatów zgonów uznano, że long covid spowodował w USA ponad 3000 zgonów. Jak się stwierdza zgon z powodu long covid ? zobacz i tu . Ten temat zasługuje na więcej miejsca, więc kiedyś też o nim napiszę.
Może trochę zwykłej biologii. Oczywiście, jak w przypadku każdego nowego filogenetycznie układu „pasożyt-żywiciel”, na linii człowiek-covid pojawiły się „komplikacje”, z przypadkami śmierci włącznie. O takiej możliwości powinien wiedzieć każdy, nawet tylko przeciętnie wykształcony, medyk czy biolog. Śmiertelność szacowana przez rzetelnych lekarzy-epidemiologów ukształtowała się zatem w „granicach normy” i w żaden sposób nie dawała powodu do paniki!!!
Ale od czegóż to są statystyki? Głupie pytanie. Zwykle od fałszowania rzeczywistości. W Szwecji zmarli „na covida” przede wszystkim mieszkańcy domów opieki społecznej. Z powodu zakażenia? Absolutnie nie – z braku opieki, np. – choć to brzmi wręcz niewiarygodnie – z pragnienia. Podobnie było w wielu innych krajach – Belgii, Holandii, Włoszech, Hiszpanii…
Podstawowy błąd (zamierzony?) polegał zapewne na łączeniu w jednym zbiorze ludzi umierających z różnych przyczyn. Tyle, że wspólną cechą historii ich chorób jest tylko dodatni wynik testu na obecność Sars-Cov-2. W stosowanej praktyce jest to argument wystarczający, by uznać wirusa za bezpośrednią przyczynę śmierci.
Popatrzmy choćby na te dwa przykłady:
- zunifikowano zakażenia grypopodobne, uznając, że – jeśli test na covida był dodatni – wirus ten był przyczyną zgonu (dotychczas mieliśmy corocznie do 1 mld przypadków grypy i 300 000-500 000 zgonów z jej powodu na całym świecie; w ostatnich dwóch latach grypa „mocno spuściła z tonu”, tyle, że tylko w statystykach),
- „przemianowano” (z tego samego powodu, tj. dodatniego wyniku testu), przynajmniej część przypadków zapalenia płuc (na całym świecie rocznie dochodzi do około 2,5 mln zgonów) i przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, która jest już trzecią przyczyną zgonów na świecie (3 mln).
Ale to tylko najmniej wątpliwe przypadki. Zwróćmy uwagę na inne ważne czynniki. Media wielokrotnie donosiły, że na masową skalę w aktach zgonu jako przyczynę wpisywano „covid”, choć wiadomo było, że pacjenci umierali z innego powodu. Straszenie (wynik dodatni był odbierany wręcz jako wyrok śmierci) i izolacja domowa bądź szpitalna starszych, słabych i schorowanych ludzi niewątpliwie przyspieszały przebieg choroby i śmierć. Widzimy to w liczbie nadmiarowych zgonów, tym bardziej, że wstrzymywano na całe miesiące i lata planowane operacje i/lub właściwe, specjalistyczne leczenie. Bo wystarczyło mieć „objawy” COVID (kaszel, dreszcze, gorączka, zanik węchu i smaku) i pozytywny wynik wielce kontrowersyjnego testu PCR, by diagnoza była jednoznaczna. A to oznaczało po prostu brak jakiejkolwiek terapii.
Jednak nasi mędrcy wymyślili jeszcze coś zupełnie wyjątkowego: „choroby współtowarzyszące”. Ten trik znacząco wzmógł (szacunki mówią o 300%) „śmiertelność” infekcji. Od tej chwili każdy umierający, niezależnie od przyczyny zgonu, mógł być ostatecznie pokonany przez „zabójczego” wirusa. Wystarczył tylko dodatni wynik badania (o jakości PCR napisano już całe tomy). Zdarzały się nawet przypadki, w których – za zgodą, choć niekoniecznie, rodzin – „na kowida umierały” ofiary wypadków drogowych. Polak potrafi, tym bardziej, jak mu za to płacą! A płacili i płacą ogromne pieniądze. Rekordziści zgarniali na dyżurach kowidowych po 50 i więcej tysięcy miesięcznie. No i groza narastała! Tym bardziej, że wirus „uśmiercał” także tysiące zupełnie zdrowych 90- i 100-latków (https://dorzeczy.pl/kraj/260995/tysiace-90-i-100-latkow-zmarlo-na-covid-19-zdrowych-dziwne-dane-mz.html).
„Żużlowiec” Niedzielski (jak niegdyś Jancarz) poszedł po bandzie.., bo z chwilą rozpoczęcia szczepień wprowadzono wręcz kuriozalne kryterium (medyczna zasada Kalego?): jak umierał chory z nadciśnieniem / udarem / rakiem / cukrzycą / zawałem i koronawirusem, przyczyną był ten ostatni, ale tylko wtedy, gdy człowiek był niezaszczepiony! Bo po przyjęciu „zbawiennego” zastrzyku umierał już „normalnie” – z powodu nadciśnienia, udaru, nowotworu, cukrzycy bądź zawału. Równie „twórcze” było konstruowanie „kolejnych fal” zakażeń, w znacznej mierze poprzez manipulacje liczbą wykonanych testów. Gdy u nas system testowania nie zdołał udźwignąć tej „wielkiej odpowiedzialności”, pojawiło się zapewne najgłupsze hasło w tej całej hucpie – ukryty szczyt bezobjawowego kowida https://wydarzenia.interia.pl/raport-koronawirus-chiny/news-omikron-spadki-zakazen-i-kolejne-zmiany-ukryty-szczyt-juz-na,nId,5820586. Choć prognozowano (Horban, Rakowski, Grzesiowski, Matyja) miliony zakażeń i masowe pogrzeby, wirus jeszcze raz przechytrzył wszystkich. Szczytował już na przełomie stycznia i lutego 2022 r., lecz…nikogo o tym nie zawiadomił!
Oddajmy jeszcze głos innym. Oto, cytowany już przeze mnie, Toe Negro pisze: Był totalny chaos w statystykach i testach. Ofiary wypadków samochodowych klasyfikowano jako C19 i szpitale dostawały najwięcej kasy za pacjentów z C19, a szczególnie takich, których podłączano pod respirator. To, że w filtrze powietrza znalazł się jakiś fragment materiału genetycznego, który spasował się z niedoskonałymi primerami PCR, nie oznacza nic szczególnego. Czym się różnił C19 od zapalenia płuc o nieznanej etiologii u osoby w podeszłym wieku z innymi chorobami (głównie naczyniowymi; w tych grupach wiekowych to norma)? Non stop mamy styczność z materiałem genetycznym najróżniejszych wirusów i bakterii. Pływamy w oceanie biologicznej materii i oddychamy nią. Wiara w święte maski i szczepionki to dewocjonalia skrajnego materializmu, jest to wiara wybitnie materialistyczna, całkowicie pozbawiona głębszej esencji. Wyzuta wręcz z życia – ograniczanie sobie oddechu jest samo w sobie wymowne. Najpierw trzeba ustalić, czym COVID-19 dokładnie jest. Masowe testowanie…pokazuje, że te 0.2-0.5% wszystkich ciężkich C19, to był zespół różnych infekcji i nie wiadomo, w ilu z nich covid był decydujący. Pozostałe 99.5-99.8% są jeszcze bardziej rozmydlone.
I jeszcze tłiterowiczka, Joanna Czarna, pielęgniarka: Łza się w oku kręci. A ja wiem, że w szpitalach polowych łapczywie brali dyżury dermatolodzy, okuliści i inni, dla których to był zarobek życia. To nic, że nie wiedzieli, co robić w razie zawału. Wszak był covid i wystarczyło wpisać to w karcie zgonu.
Prawda, że wręcz niewiarygodne??? To może na koniec oficjalnie. GUS wprost potwierdza na czym polegało pandemiczne oszustwo: wystarczył pozytywny wynik testu na „covid-19″, aby „ze względu na wskazany przez WHO priorytet” zgon był zapisany jako zgon „na covid-19″. I dlatego testowano „na covid” i nie testowano „na grypę”. Przeczytajcie uważnie!

Pięknej niedzieli życzę! Za oknem śpiewają dzwoniec, bogatka, zięba, pleszka, cierniówka, piegża, zaganiacz, kos, kapturka i muchołówka żałobna. Odzywają się muchołówka szara, sierpówka, wróbel, dudek, szpak, modraszka…
