moje dojrzałe zmagania ze śpiewem ptaków, który…

Zgodnie z zapowiedzią powracam do mojej fascynacji śpiewem ptaków. Tym razem kilka refleksji ze współczesnej perspektywy. Kiedyś młodzieńcza fascynacja i zachwyt, dziś takie trochę…filozofowanie. No cóż, czas na życiowe podsumowania…

Wydaje mi się, ba – jestem pewien – że w naszych relacjach z ptakami mamy do czynienia z klasycznym „efektem obserwatora” (Heisenberg, Bohm, Pribram, Schrödinger i inni) i zasadami mechaniki kwantowej. Kłaniają się tu i koncepcja nieoznaczoności, i „ukrytego porządku”, i „Wszechświata jako hologramu”, i biocentryzm Lanzy, i „splątanie kwantowe”. Niezależne od mózgu (jest tylko „obserwatorem” o wiele bardziej skomplikowanej rzeczywistości) istnienie świadomości to dla mnie rzecz oczywista (tu z kolei przypomnę Ecclesa z jego koncepcją „duchowego mózgu” i Ebena – oczywiście ze słynnym „Dowodem”: zobacz.

Skąd taki dziwny wstęp?

Stąd, że dopiero przy założeniu, że wiara i nauka nie wykluczają się wzajemnie, lecz uzupełniają, jesteśmy w stanie wychwycić sens rzeczywistości. Nawiasem mówiąc, jest rzeczą zaskakującą, że nawet bliscy współpracownicy ś.p. Stevena Hawkinga, Einsteina naszych czasów, nadal tkwią w tym dość banalnym, obowiązującym dogmacie.

Bo przecież RZECZYWISTOŚĆ to ENERGIA. I dopiero z tego „wykluwa się” pod naszym czujnym okiem materia. Duch, dusza, myśl, świadomość, słowo, muzyka, melodia to symfonia fal. A śpiew ptaków to jedna z najdoskonalszych form ich istnienia. I w nim w jakiś tajemniczy sposób pojawia się odczuwalna spójność z naszymi oczekiwaniami. Kłaniają się i muzykoterapia, i muzyczna apteczka, i muzyka łagodząca obyczaje. Podobnie działa na nas wspólna modlitwa.

Mamy jeszcze wiele tajemnic do odkrycia, ale już widzimy – dla mnie to oczywiste – śpiew ptaków jako potężną dawkę uniwersalnego, uzdrawiającego leku. Przywołuję w pamięci setki, a może tysiące, wspomnień, w których tacy wirtuozi jak słowik, śpiewak, rudzik czy kos grali główne role. To właśnie fenomen ptasiego śpiewu dawał i daje mi nadal niesłychaną energię, podtrzymując moje pasje!

Jednak ptasi koncert to tylko element otaczającej nas rzeczywistości. W tej „boskiej układance” widzimy i wschód Słońca, i pełnię Księżyca, i delikatną mgiełkę nad mokradłami, i czerwone maki rosnące w dojrzewających zbożach, i kwitnący sad, i zachwycająco barwne kobierce kwiatów na łące. A wszystko to w oszałamiającej mieszance zapachów – odmiennych dla różnych pór roku.

Czy znajdziemy doskonalszą metodę terapii, lepszy sposób na uwalnianie się od prozaicznych, choć niekiedy ważnych, trosk dnia codziennego, skuteczniejsze środki na walkę z trudnościami, które fundujemy sobie sami lub zawdzięczamy je „przyjaciołom”? Czy to nie jest namiastka powrotu „do źródeł”, do raju, który nam obiecał Stwórca?

Czy można przyjąć, że – uwzględniając choćby założenia biocentryzmu –  wielu z nas nie ma żadnych lub raczej żadnych szans na takie rozważania? Bo „nie widzimy” i „nie słyszymy” ptaków, nie dostrzegamy „wybuchu” wiosny, nie czujemy zapachów budzącej się do życia przyrody… Kroczymy przez życie, wpatrzeni w malutkie ekraniki i zasłuchani w muzykę sączoną nam do uszu przez miniaturowe słuchawki. Czy postrzegamy coś poza tym? Oczywiście nie chciałem nikogo urazić!

I na koniec jeszcze kilka słów o własnej pasji. Czy to da się zmierzyć jakąkolwiek miarą? I czy to można nazwać po prostu „hobby”? Wydaje mi się to raczej co najmniej „stylem życia”, a nawet „filozofią życiową” – postępowaniem, w którym do końca życia poszukujemy i harmonii, i sensu, i celu!

Elementy pewnej rywalizacji, którą podjąłem na początku mej przygody z ptakami, z biegiem lat stopniowo ustępowały uniwersalnemu podejściu, które przekształciło się w to, o czym piszę i tutaj – przez ptaki do zrozumienia sensu życia. A moja pasja (nadal) ornitologiczna stała się tylko elementem pewnej układanki. Niczego nie żałuję, nikomu nie zazdroszczę, staram się do końca zrozumieć rzeczy fundamentalne…Tyle mi zostało.

p.s. a o „terapii dźwiękiem” będę jeszcze pisał…; miłej niedzieli życzę!

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑