Będzie mocno, bardzo mocno! Kim jest kołtun? To, z definicji, „człowiek o wąskich horyzontach umysłowych, zacofany lub ograniczony”. I wcale nie jest on „niewykształconym, prymitywnym katolem” z zapadłej wsi, lecz członkiem „elity”. Bo zamiast księdza i konfesjonału ma fejsbuka i tłitera, a Dekalog i mszę zastępują mu opinie „ałtorytetów”.
Taki człowiek toleruje wyłącznie własny światopogląd. Sprzeciwia się „holokaustowi” kornika i szczura, opłakuje „zamordowaną” wiewiórkę, oburzając się jednocześnie na wzmiankę o abortowanych dzieciach.
Kołtun to osobnik o radykalnie ograniczonych horyzontach, powodowany splotem kompleksów i cierpiący na duchową atrofię. Przekonany jest jednak o tym, że jest członkiem awangardy ludzkości. Czuje nienawiść do religii, patriotyzmu i postaw wymagających wyrzeczeń, wysiłku czy poświęcenia. Walka z nimi staje się jego jedyną misją dziejową. Żyje wyłącznie w świecie frazesów i stereotypów, których powtarzanie daje mu poczucie przynależności do „wyższych sfer”. Chce mieć satysfakcję z konsumpcji, która jest celem i sensem jego niezbyt skomplikowanej egzystencji.
Żąda, aby nie hierarchizować żadnych ludzkich postaw i nie znosi ocen, sądów czy wartościowania. Okazuje wrogość każdemu, kto próbuje analizować oraz krytykować jego postawę i prezentowane opinie. Jednak sam nieustannie ocenia, osądza i wartościuje. Deklarując absolutną otwartość, dzieli on świat na swoich i obcych. Grupa daje mu poczucie akceptacji, a powtarzanie gestów, wypowiedzi i zachowań uwalnia od lęku i niepewności. Bo kołtun najbardziej boi się ośmieszenia. Być może dlatego, że jednak wyczuwa własną śmieszność. Aby się tego pozbyć musi wskazywać palcem odmiennych, a więc „śmiesznych”, co wzmacnia go w poczuciu własnej wyższości.
Jest stworzony do manipulacji. Można mu wmówić wszystko i zachęcić do wszystkiego, nawet wbrew jego interesom. I to kołtun najlepiej potwierdza słynny aforyzm M. Twaina, że łatwiej jest ludzi oszukać, niż przekonać ich, że są oszukiwani. Dowodów na to mamy w bród! Może tylko jeden: kompletny laik, samozwańczy „lekarz” Bill Gates jest światowym guru medycyny i nikomu to nie przeszkadza!
Nie ma takiej bzdury, w którą nie byłby w stanie uwierzyć „nowoczesny człowiek”, byleby tylko uciec przed wiarą w Chrystusa. Ale jak człowiek przestaje wierzyć w Boga, wierzy w cokolwiek.

I jakie są efekty???
- nie odróżniamy rzeczy ważnych od nieważnych, realnych (przyroda) od wirtualnych; gubimy się (traktując je na równi), budując złudny świat wartości, w którym źle definiujemy zagrożenia i rzeczy złe,
- no i nie odróżniamy prawdy od fałszu.
Skąd wzięły się takie określenia jak: „młodzi, wykształceni z wielkich miast”, „słoiki” i „dzbany” „oszołomy” i „pajace” czy „lemingi” i „lewacy”? Kim tak naprawdę jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Jaki mamy system wartości? I – w końcu – co chcemy po sobie pozostawić?
Spójrzmy jeszcze na to…
Co ma piernik do wiatraka, czyli dlaczego olej sojowy jest niebezpieczny???
W USA olej sojowy jest najczęściej spożywanym olejem jadalnym. Naukowcy postanowili zbadać jego wpływ na ekspresję genów w podwzgórzu. Okazało się, że wpływa on na aktywność ok. 100 z nich, w tym mających związek z neurodegeneracją. Największe zmiany obserwowano w genie kodującym oksytocynę (hormon miłości), która „promuje” więzi społeczne i uczucie euforii oraz zapobiega depresji.
Podawanie oleju sojowego pozbawionego kwasu linolowego (dotychczas głównego podejrzanego) nie uchroniło badanych myszy przed jego szkodliwym działaniem. Uczeni skupili się zatem na obecnym w oleju stigmasterolu. Także bez efektu! Choć nadal nie wiadomo o co chodzi, jest faktem, że soja – ulubiona roślina „ludzi postępowych” – odmóżdża i sprawia niemałe kłopoty!
I jeszcze lepsze: „…większość literatury naukowej…może być po prostu nieprawdą…nauka zwróciła się ku ciemności…” dr Richard Horton, były red. nacz. „The Lancet” (IF 50.00).
No i bądź tu mądry?!
pozdrawiam świątecznie
