Badania w dziedzinie medycyny dokonały tak olbrzymiego postępu, że dziś, praktycznie biorąc, nikt już nie jest zdrowy – Bertrand Russell
Nie jedź do szpitala, bo tam już ci chorobę znajdą. Któż nie zna tej „ludowej mądrości”. Choć funkcjonuje ona jeszcze w mocniejszej wersji: oho, przyjęli go do szpitala, już po nim! Wiem, wiem – upraszczam, ale…
Skąd tytuł i o co chodzi? A o to, że mamy „normy zwykłe” i „normy medyczne”. Te pierwsze kojarzą nam się z niezmienną oczywistością i logiką, ale te drugie…to już „wyższa szkoła jazdy”! Bo to i szczegółowe, poważne badania, i EBM (medycyna oparta na dowodach), i konsensus (skoro są dowody, po co konsensus? jak ja lubię to słowo w nauce!), i ciągłe dążenie do „prawdy naukowej”, i Bóg wie, co jeszcze…Tyle pompy i nadęcia, a efekt jest… Popatrzmy.
Wiecie, jakie były „prawidłowe” wartości stężenia cholesterolu pod koniec lat 1980.? Nie? Proszę bardzo: do 19 lat – 120-230, 20-29 – 120-240, 30-39 – 140-270, 40-49 – 150-310, zaś dla najstarszych – 160-330 mg/dL. I co? Życie toczyło się normalnie. Chorób układu krwionośnego i serca było proporcjonalnie dużo mniej niż obecnie. Cukrzyca była dolegliwością mało znaną i nikt nie mówił o epidemii nowotworów. W dzisiejszych czasach mamy najwyższe i stale rosnące wskaźniki chorób cywilizacyjnych, choć od kilkudziesięciu lat bohatersko walczymy z „największym wrogiem” ludzkości – cholesterolem. I mamy sukcesy! Nie, nie w terapii wymienionych dolegliwości, tylko w zbijaniu poziomu tego „śmiercionośnego” sterydu w organizmie. Niedawno jednak uznano, (podejrzewam, że na drodze konsensusu naukowego w trosce o big farmę), że można osiągnąć jeszcze więcej, więc wyraźnie przykręcono śrubę. W końcu „statyn ci u nas dostatek”, jak mieczy pod Grunwaldem.
Otóż „wybitni fachowcy” ustalili (od razu przypomniały mi się czasy młodości; wtedy podobnie uchwalano na zjazdach PZPR wskaźniki rozwoju dla kolejnych pięciolatek w najlepszym ustroju świata), że stężenie cholesterolu we krwi nie ma prawa przekraczać 190 mg/dL. I to bez względu na wiek badanego. A co! Medycyna musi być skuteczna. Ale chyba wszyscy zauważyli, że coś tu nie gra. Skoro to on jest zabójcą, dlaczego nie siał zniszczenia, gdy występował w prawie dwukrotnie większym stężeniu uznanym niegdyś za normalne?
Tymczasem prawda jest taka, że nie ma „zdrowego” poziomu cholesterolu. Organizm sam, zależnie od potrzeb, reguluje jego syntezę. Stężenie tego niezwykle ważnego dla nas związku zależy od wieku, płci, aktywności fizycznej, diety, stanu zdrowia (im bardziej człowiek chory, tym go więcej potrzebuje), palenia tytoniu czy ilości tkanki tłuszczowej. Przyznacie, że to logiczny wywód? Więc teraz przeczytajcie ten horror podparty profesorskim autorytetem: https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/kardiologia/internauci-grzmia-normy-cholesterolu-w-polsce-sa-za-ostre-ekspert-rozprawia-sie-z-tym-mitem-to-grozny-fake-news-aa-94Pk-WWw4-w2ra.html. Tak na marginesie wspomnę, że rzeczony „ekspert” w swoim czasie pochwalił się na tłiterze przyjęciem czwartej dawki szczepionki. Niby profesurek, a nie uwierzył wybitnym fachowcom, że już jedna, góra dwie, zapewnia całkowitą ochronę przed kowidem.
Może jeszcze jeden przykład. Przez dłuższy czas debatowano na temat tego, czy gry komputerowe mogą uzależniać, stając się źródłem nowych chorób. Uznano, że tak. WHO zaktualizowała więc klasyfikację chorób ICD-11 i dodała do nich „uzależnienie od gier”. Będzie ono leczone w specjalistyczny sposób, a terapia – refundowana przez państwo zobacz. No i cóż do tego dodać? Chyba tylko to: co było normą, stało się chorobą.
Czy może być na odwrót? Jak nie, jak tak – jak mawia najsłynniejszy w Polsce złomiarz, niejaki Kazimierz Badura z Kiepskich. Oto w 2019 r. chorobą przestał być homoseksualizm, ale – dla równowagi – może się nią stać niezwykle „zaraźliwa” HOMOFOBIA!!! tu i tu.
Ostatnio mamy jeszcze jeden bardzo poważny problem. Nie wiadomo, ilu przybędzie u nas lada dzień „ciśnieniowców”. Szykuje się chyba niezła jatka, bo podobno będzie chorował co trzeci z nas, czyli łącznie 12 mln. Specjaliści zaczną się tak uwijać wokół „chorych”, że nie będzie komu zmierzyć ciśnienia. A jak nie ma diagnozy, przynajmniej przez jakiś czas będziemy nadal „zdrowi”. Lecz jak w końcu się uda, już nikt z odczytem 140/90 mmHg od tej pory nie zazna spokoju (covid to był mały pikuś!). Dlaczego? Bo właśnie od tej pory jest to już całkiem spore nadciśnienie! A że strach też robi swoje, więc po usłyszeniu „wyroku” taki nieszczęśnik może od razu trafić na OIOM. Każdy przecież wie, że w stresie ciśnienie skacze co najmniej do 170 czytaj. Tyle dobrego, że nie czeka go od razu respirator, z pomocą którego całkiem niedawno „leczono” wiele przeziębień. Pisałem o tym jakiś czas temu: https://lornetkawsieci.com/2023/05/19/covid-terapia-czyli-instrukcja-zabijania/.
Nie pozostaje nam nic innego, tylko cierpliwie śledzić media. Bo to tam pojawiają się nieustannie nowe „straszne” choroby, o których nikt wcześniej nie słyszał i na które nie cierpiała żadna osoba z naszego otoczenia https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-tajemniczy-grzyb-szerzy-sie-w-usa-umiera-od-30-do-60-proc-za,nId,6914295. Tytuł przerażający, ale w ostatnim zdaniu stoi jak wół, że ryzyko zakażenia się zdrowych osób, w tym pracowników służby zdrowia, jest bardzo niskie. Ale ilu z nas czyta coś więcej niż tytuł i kilka pierwszych zdań? Dowiadujemy się też błyskawicznie o „nowych lekach” pomagających złagodzić symptomy owych nieznanych do tej pory schorzeń. Zaczynamy się zastanawiać, czy sami nie mamy podobnych objawów. Jeśli tak, już możemy zakładać w najbliższym gabinecie historię choroby…
Pamiętajcie! Minister Niedzielski i WHO czuwają nad naszym zdrowiem! Bo przecież żeby się leczyć, trzeba jednak to zdrowie mieć, że zacytuję jeszcze jedną „złotą myśl”.
pozdrawiam
p.s. w następnej notce rozpoczniemy rozważania o zdrowiu, chorobie i jej przyczynach oraz niekonwencjonalnych terapiach

Dodaj komentarz