Mamy się po prostu bać!!!

Najogólniej rozumiany stres jest niewątpliwie jednym z najważniejszych czynników mających wpływ na nasze zdrowie. I w zdecydowanej większości jest to oddziaływanie niekorzystne. Dość szczególnym jego rodzajem jest tzw. stres oksydacyjny, ale o nim będzie kiedy indziej. To temat na bardzo poważne rozważania i obowiązkowo pojawi się na tym blogu.

Jak wyglądają tzw. sytuacje stresowe? W zasadzie nie wymaga to tłumaczenia. Ale dziś zajmiemy się tylko jedną rzeczą, rzeczą ukrytą pod hasłem: słowo może zabić! I nie mam tu na myśli bezczelnej erystyki marnych polityków https://tvn24.pl/polska/magdalena-adamowicz-nie-mam-w-sercu-nienawisci-do-czlowieka-ktory-zabil-pawla-ra902870-2283867. Tu chodzi o każdego z nas. W dzisiejszej rzeczywistości codziennie spadają na nas bowiem lawiny gróźb…

Pamiętacie ciągnące się kilometrami kowidowe żółte paski w kurwizjach, tefałenach i polszmatach? Nasłuchiwaliście, czy nie wyją syreny, bo przecież znienawidzony Putler mógł w każdej chwili zrzucić na nas bomby? Kto nie niepokoił się alfą, betą, gammą, deltą, omikronem i krakenem, że o erisie i fornaxie nie wspomnę? Któż nie wie, co to jest ASF (afrykański pomór świń), który jest znany od bardzo dawna w Afryce, ale raptem zaatakował nasze dziki? Czy nam szkodzi? A skąd! Tyle, że ością w gardle Gatesa i reszty wegetarian stoją świnie. I to one stały się właściwą ofiarą. Na wirusa nie ma szczepionki, więc niewinne zwierzęta były w Polsce wybijane dziesiątkami tysięcy. Oczywiście prewencyjnie i bez możliwości wykorzystania ich mięsa. O tym też kiedyś napiszę.

Co i rusz próbują nam wrzucić do uszu i oczu kolejne bdzety. Jeszcze niedawno królowała małpia ospa, chwilę potem – denga, kowid się po prostu znudził (choć i Szuster-Ciesielska, i Grzesiowski nie dają za wygraną), więc gorączkowo szukamy dalej…

Czy to będzie właściwy trop? Brytyjczycy, znani z przysłowiowego podbijania bębenka w czasie plandemii, tym razem wypuścili próbny balon (a właściwie odpustowy balonik) z wirusem A(H1N2)v. A w nim jeden jedyny, ale za to pierwszy, rutynowo wykryty przypadek pacjenta, który miał problemy z oddychaniem (!). Bardzo poważna rzecz! Przecież wiadomo, że taka dolegliwość występuje niezwykle rzadko. Wiadomość błyskawicznie trafiła na łamy mediów, ale balonik pękł, bo pacjent za szybko wrócił do zdrowia. Choć do dziś nie wiadomo, czy miał kontakt z jakąkolwiek świnią. Ale brytyjska służba zdrowia nie dała za wygraną i obiecała za wszelką cenę ustalić, jak doszło do infekcji. Oczywiście został już powiadomiony sam Tedros Adhanom  https://www.reuters.com/business/healthcare-pharmaceuticals/britain-detects-first-human-case-flu-strain-similar-pig-virus-2023-11-27/. Tyle, że pacjent nie był tu najważniejszy. Tu inni szatani są czynni. Przecież zbawca ludzkości powiedział, że czekają nas kolejne pandemie https://lornetkawsieci.com/2023/11/25/gates-bill-wizjoner-i-zbawca-ludzkosci-czy-plawiacy-sie-w-luksusach-zwykly-laik/.

Teraz na poważnie. Jak wiadomo, w ochronie zdrowia chodzi o trzy filary: profilaktykę, diagnostykę i terapię. One muszą być perfekcyjnie zestrojone. Bo finalnie liczy się nie tylko nasze zdrowie, ale wręcz jego losy. Tymczasem rzeczywistość jest okrutna! Profilaktyka jest w zasadzie w rękach każdego z nas. Ratuj się, kto może! Bo przecież badania profilaktyczne to taki swoisty dziwoląg językowy. To jest po prostu diagnostyka. Wiem, wiem, trudno jednoznacznie rozdzielić działania w obrębie trzech wymienionych, ale…

Ale w diagnostyce mamy jakże często do czynienia z rzeczami, które ze zdrowiem nie mają nic wspólnego. Jest to prymat technologii nad człowiekiem, co wielokrotnie kreuje sytuacje pozbawione jakiegokolwiek sensu. Przypomnijmy sobie badania w kierunku nowotworów https://lornetkawsieci.com/2023/06/04/diagnostyka-raka-czyli-igranie-z-ludzmi/. I tu nic się nie zmienia  https://www.tvp.info/72012369/wykrywanie-raka-magdalena-kawalec-segond-nowotwor-wykryje-mikroskopijny-bioczujnik. Miarą sukcesów w onkologii jest bowiem przede wszystkim manipulacja czasem, jaki upłynął od diagnozy do zgonu. To jest okrutne, ale jakże prawdziwe.

Chyba każdy wie, ile kontrowersji wywołała diagnostyka kowida z wykorzystaniem metody PCR. Nawet nie cytuję jakiejkolwiek pracy, bo jest ich setki, a nawet tysiące. A za błędną diagnozę płacimy niekiedy cenę najwyższą  https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/cena-blednej-diagnozy-lekarskiej-setki-tysiecy-ofiar-rocznie?utm_source=dlvr.it&utm_medium=twitter. Szczególnie źle wygląda sytuacja w przypadku chorób genetycznych, gdzie odczuwamy dotkliwy brak terapii.

Tymczasem zewsząd słyszymy o badaniach przesiewowych, które są „najlepszą profilaktyką”. Ale ich koszty są przeogromne. Mamy to świeżo w pamięci, bo przecież październik był miesiącem poświęconym nowotworom piersi. Może na tę okazję przypomnijmy sobie to: https://lornetkawsieci.com/2023/05/23/pomieszanie-z-poplataniem-czyli-zmagania-nauki-z-rakiem-piersi/.

I pomyśleć, że niegdyś (zgodnie z wytycznymi WHO) lekarze przeprowadzali badania przesiewowe tylko wtedy, gdy choroba była poważnym problemem medycznym, istniała skuteczna terapia i bezbłędnie rozpoznawano wczesne objawy.

No i pojawiają się fundamentalne pytania:

  • Czy należy badać zagrożenie chorobami, których nie potrafimy leczyć ani im zapobiegać?
  • Jak najlepiej przekonać pacjenta, że wynik dodatni nie jest wyrokiem, lecz jedynie określa ryzyko zachorowania?
  • Jak zminimalizować problem wyników fałszywie dodatnich i fałszywie ujemnych?
  • Czy korzyści zdrowotne zrównoważą ogromny koszt rutynowych badań przesiewowych?
  • Czy przypadku występujących rodzinnie chorób należy badać krewnych pacjentów? Czy łatwiej im będzie żyć ze świadomością wysokiego ryzyka, czy z lękiem przed nieznanym?
  • Czy dodatni wynik badania nie stanie się przyczyną dyskryminacji ze strony pracodawców, ubezpieczycieli i społeczeństwa?              

Ale postępowcy mają wszystko w przysłowiowej d..pie. Oto opracowano innowacyjny test krwi, który jest w stanie ocenić szanse wystąpienia zgonu w ciągu najbliższych kilku lat. Naukowcy niemieccy wykryli we krwi 14 biomarkerów związanych z ryzykiem zgonu w każdym wieku. Oznaczano je przez kilkanaście lat u 44 000 osób w wieku 18-109 lat. Podobno udało się w ten sposób przewidzieć znacznie dokładniej ryzyko śmierci (w ciągu 5-10 lat) niż na podstawie konwencjonalnych badań, np. ciśnienia krwi i poziomu cholesterolu. O tym, że to wyjątkowa brednia nie muszę przekonywać!!!Jako naukowcy zajmujący się starzeniem, chcemy ustalić wiek biologiczny danej osoby – powiedziała, zapewne z uśmiechem na ustach, prof. Eline Slagboom, szefowa zespołu badawczego. To ekscytujący (sic!!!) krok w stronę precyzyjnej oceny ryzyka śmierci, ale przed nami jeszcze daleka droga – dodała. Widzicie? A niektórzy mówią, że niemiaszki nie mają poczucia humoru. Podtrzymam więc konwencję i powiem, że to świetny test dla ustalania terminu eutanazji. Hitler byłby na pewno zadowolony! Ale niejaka Lagarde Christine (do niedawna szefowa MFW, obecnie – EBC), która publicznie stwierdziła, że starsi ludzie żyją zbyt długo i istnieje ryzyko dla globalnej gospodarki, fatalnie wpadła w zastawione przez siebie sidła. Biedaczce, która 1 stycznia 2024 r. skończy 68 lat, taka śmierć należy się jak psu buda!       

Przy „naukowych” badaniach nad dokładnym terminem wizyty pewnej „smutnej pani z kosą na ramieniu” poniższe jest tylko zwykłą, jakże niewinną, igraszką https://wydarzenia.interia.pl/nauka/news-prawdziwa-rewolucja-w-kardiologii-wykryje-zawal-z-dziesiecio,nId,7169015.

I bądź tu zdrowy! Co nam zostało? Ty sie nie boj! – rzekł do Mani Kazimierz Pawlak w obliczu zagrożenia. No, ale on miał dwa granaty w świątecznym ubraniu.

pozdrawiam

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑