Grudzień – miesiąc prezentów. A dziś dzień najważniejszy – Mikołajki. Od rana, a może i nocy, wszystkie (?) dzieci z niecierpliwością czekają na spełnienie życzeń. Szczególnie te, które swoje marzenia ujawniły w formie listów. Chyba każdy z nas ma jakieś mikołajkowe wspomnienia z dzieciństwa?
Ale internet nie zajmuje się piękną tradycją wręczania prezentów oraz Mikołajem i jego saniami zaprzężonymi w rącze renifery. On codziennie straszy! No bo cóż redaktorzy mają z tego, że ludzie się czymś cieszą? Przecież jak się radują, to są zajęci sobą i Najbliższymi. I wtedy to „czarodziejskie okno na świat”, jakim jest (zwykle) maciupeńki ekranik smartfona, po prostu zostaje zamknięte. W jeszcze piękniejszych chwilach nawet szyby przestają być „niebieskie od telewizorów”, o czym śpiewała niegdyś w swym przeboju Małgorzata Ostrowska. Wróćmy jednak do szarej, choć zima taka piękna, rzeczywistości…
Właśnie czytam o „szokujących” prognozach duńskiego Saxo Banku na rok 2024. W reakcji na przepowiednie Jackowskiego, wróża Macieja czy Baby Wangi zawsze możemy wzruszyć ramionami lub po prostu uśmiechnąć się z politowaniem. Bo przecież żyjemy w XXI w., mamy naukowe podejście (cokolwiek miałoby to znaczyć) do życia i w sumie jest o.k. W końcu musimy odróżniać „brednie” od całkiem zasadnych prognoz. Lecz teraz powiem coś przewrotnego. Otóż te „zasadne” są zwykle równie katastroficzne, a nawet groźniejsze niż wróżby. Spójrzmy…
Przez ostatnie lata świat był w miarę spokojny, choć daty 2001 (Two Towers) i 2008 (Lehman Brothers) były ważnymi sygnałami tego, po jak grząskim gruncie stąpamy. A w tle przyczaili się i ci z WEF-u, i z NWO, i Musk, i Gates, że o potężnej ofensywie lewactwa pod tęczową flagą nie wspomnę. W końcu dostaliśmy znienacka, po kilku nieudanych próbach (przypomnijcie sobie choćby ptasią grypę), potężnego kopa w postaci wykreowanej „pandemii”. „Zarządzono” światowy kryzys, w którym…zabroniono jakiejkolwiek terapii „szalejącego” kowida, w oczekiwaniu na jedynego zbawcę – „szczepionkę”. Światowy, kruchy, bo kruchy, porządek zawalił się prawie doszczętnie. I w końcu mogą z nami robić WSZYSTKO! Totalny bałagan najpierw wykorzystał Putin, który zapewne liczy na reset światowej równowagi sił. Jak było do tej pory, nie muszę przekonywać https://lornetkawsieci.com/2023/10/26/demokracja-rzady-ludu-czyli-wladza-wiekszosci-i-co-z-tego-wynika/. Swoją szansę chce też wykorzystać Izrael, by „ostatecznie” rozprawić się z myślącymi inaczej, głównie Hamasem. Dochodzi do tego kompletna głupawka związana z tzw. zielonym ładem i mamy z grubsza obraz obecnej sytuacji. Zdziwicie się, ale sensownie przedstawił to na COP28…znienawidzony przez rodzimych „strategów” Łukaszenka https://pol.belta.by/president/view/te-slowa-lukaszenko-nagrodzono-owacjami-na-stojaco-pelne-przemowienie-prezydenta-na-szczycie-klimatycznym-810-2023/. Teraz już jest wszystko możliwe. I te przewidywane przez wspomniany bank wydarzenia, i wiele innych, o których mądrzy ludzie piszą bez przerwy.
Ropa po 150 dolarów za baryłkę? Dlaczego nie? Rosja tylko na to czeka! Widzicie tę gorączkową krzątaninę jeb..ćpisów wokół nieuchronnych, ogromnych podwyżek nośników energii? Bo jeśli nie uda im się rozwiązać problemu, kawałki lodu z Arktyki mogą dotrzeć Wisłą do Kazimierza Dolnego! Nieprzypadkowo szef COP28 wspominał o powrocie do jaskiń. No bo gdzie wyląduje emeryt na wsi (z 1400 zł w kieszeni), jak mu podrożeje wszystko dwukrotnie?
Możliwy upadek rynku kapitałowego w USA? Jak najbardziej! Przy takich rządach? Przy próbie utrzymania roli hegemona? Przy szastaniu dolarami? Śledzicie kurs amerykańskiej waluty? Wszystko będzie się rozstrzygać na własnym podwórku bez zdrowej, międzynarodowej konkurencji? To dla nich jedyne wyjście! Japonia już wyprzedziła ewentualne ruchy Amerykanów. Jak to się odbije na nas, nawet trudno sobie wyobrazić. A na obligacjach zawsze najbardziej tracili drobni ciułacze.
Sztuczna inteligencja już od dawna budzi kontrowersje. Lecz powoli dochodzimy do ściany. Coraz powszechniej pojawiają się treści deepfake, które skutecznie podważają wiarygodność krążących informacji. Namacalna rzeczywistość tworzy spójny mix z wirtualną. Zmora, prawdziwa zmora! I pomyśleć, że do tej pory za dezinformację uznawano zwykle plotki i pomówienia. Jeszcze będziemy za nimi tęsknić. Warto tu przypomnieć, co powiedział całkiem niedawno sam Elon: https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/elon-musk-uwaza-ze-sztuczna-inteligencja-osiagnie-poziom-ludzkiego-mozgu-za-niecale-3-lata.
No i, jakże by inaczej, kolejna sztuczka big farmy. Właśnie na rynek farmaceutyczny wchodzą szeroką ławą „specyfiki ” na otyłość. „Zwalczyliśmy” cowida, damy radę i zbędnym kilogramom. Problem jest realny, bo grubasów mamy przecież więcej niż głodujących. Co nie przeszkadza jednocześnie nagłaśniać kolejnego, dokładnie przeciwnego – głodu. Tyle, że ten ostatni to marny medialnie temat, ot biedna Afryka i tyle. Iście „nowatorska” i szeroko reklamowana terapia, która ma uratować miliony otyłych nieszczęśników, to nic innego tylko leki (agoniści inkretyn; jak znajdę czas napiszę o tej hucpie więcej), które były dotychczas stosowane…w terapii cukrzycy. O skutkach ubocznych ich stosowania nie wspominam, ale o producencie warto. To słynny koncern Eli Lilly, bardzo dobrze znany z…płacenia ogromnych odszkodowań. Ten sam, który jest producentem słynnego już prozacu (fluoksetyna; inhibitor wychwytu zwrotnego serotoniny). O tym, że teoria depresji oparta na problemach organizmu z tym neuroprzekaźnikiem (serotonina), jest praktycznie nieaktualna, wie mało kto. Prozac najlepsze dni ma za sobą, więc czas na nowe przekręty. Świetnie opisał to John Virapen, były ważny pracownik firmy, w książce Skutek uboczny śmierć. Polecam! Oczywiście akcje koncernu rosną, bo lek jest naprawdę drogi – kuracja kosztuje ponad 1000 dolarów miesięcznie. A niektórzy mają „trochę” wagi do zrzucenia. Najlepsze jest jednak to, że producenci bezwzględnie zalecają jednocześnie…dietę i ruch. Chcą zamaskować brak działania tego cuda? https://www.bankier.pl/wiadomosc/Odchudzanie-tylko-dla-bogatych-To-moga-byc-najbardziej-dochodowe-leki-wszech-czasow-8645057.html . O tym, że pojawią się kłopoty przewidywane przez Duńczyków jestem przekonany. Statystyczne BMI urośnie, podobnie jak akcje Coca-coli i McDonalda. Cukrzyków i chorych na serce przybędzie, ale tym po raz kolejny z troską zajmie się big farma. Bo jej interesy, pod szczytnym hasłem: DBAMY O TWE ZDROWIE, mają się kręcić i basta!
Może jeszcze dwa słowa o chytrych planach najbardziej niegospodarnych krajów (przede wszystkim USA z 33 000 000 000 000 dolarów do tyłu) nad tym, co zrobić z własnymi długami. „Mają pomysła” na pewien reset, z którego niekoniecznie będą zadowoleni bogatsi, szczególnie Niemcy mający sami coraz więcej kłopotów https://www.bankier.pl/wiadomosc/Szokujace-prognozy-Saxo-Banku-Ropa-po-150-dolarow-i-podatek-od-majatku-8658115.html.
W świetle „szokujących danych” gospodarczych wiadomość o „odtworzeniu mamuta” jest, zdawałoby się, niewinną ciekawostką. Choć tylko z pozoru. Jest to kolejna rzecz, która może skończyć się fatalnie. Bo to nie będzie przecież mamut, ale o tym już napiszę kiedy indziej. Dobrze, że genetyczne oszołomy całe zdarzenie planują dopiero na 2028 r. https://zielona.interia.pl/zwierzeta/news-mamut-powraca-a-swiat-ma-problem-musi-natychmiast-zareagowac,nId,7190994.
Co nas czeka? Los zwierząt, które śnią się po nocach agentce Clarice Starling w słynnym „Milczeniu owiec”? Zróbmy wszystko, by to wszystko skończyło się inaczej! Więc, pozostając jednak przy sympatycznych owieczkach, może na początek posłuchajmy…ich beczenia? https://wszystkoconajwazniejsze.pl/piotr-tryjanowski-zlap-oddech-na-pastwisku-terapeutyczne-beczenie-owiec/
Pozdrawiam!

Dodaj komentarz