Oni nam pszenicę, to może my im dachowce?!

Wojna to rzecz straszna. Zawsze to powtarzałem i zdania nie zmieniam. Niezależnie od tego, ciekawostką jest fakt, że prawie we wszystkich konfliktach zbrojnych pewną, a niekiedy kluczową, rolę odgrywają zwierzęta. Tak jest od niepamiętnych czasów w przypadku konia…Konnica, kawaleria, szarża, ułani, husaria – chyba wszyscy znamy te terminy. A wypada w tym miejscu przypomnieć, że nasza husaria przez blisko 300 lat siała postrach i grozę w całej Europie. Bo już Szarik jako załogant Rudego 102 to tylko taka propagandowa zagrywka. Choć, przyznajmy, nie bał się żadnego hałasu i kilkoma akcjami jednak się popisał. Mógł znieść ten wojenny stres, bo wtedy jeszcze psy było normalne i nie drżały przed każdym rozbłyskiem czy hałasem. No i przede wszystkim nie było Owsiaka i WOŚP.

A jakieś inne zwierzęta? Od razu przychodzą mi na myśl słonie i gęsi. Te pierwsze wykorzystał w II wojnie punickiej jeden z największych wodzów w historii, Hannibal. Był to manewr wielce efektowny, lecz z efektami było już dużo gorzej. Większość słoni w Alpach padła i we właściwej bitwie (pod Kannami) nie wzięła udziału. https://imperiumromanum.pl/ciekawostka/slonie-hannibala/ O wiele lepiej spisały się…gęsi w Rzymie, który w 390 r. p.n.e. został pewnej nocy zaatakowany przez Galów. Podstępny wróg nie przewidział, że obrońcy zostaną obudzeni głośnym gęganiem i będą gotowi na obronę. Wszystko skończyło się happy endem, niestety nie dla psów. Wszystkie one pospały się tamtej nocy i zostały ukarane, a jeden dla przykładu powieszony. https://imperiumromanum.pl/ciekawostka/gesi-byly-w-rzymie-swiete/

Ponieważ nasz świat jest coraz bardziej przewrotny to i efekty działania zwierząt na frontach wojen stają się wręcz zaskakujące. Mamy oto świeżutki dowód zza wschodniej granicy. Ukraińscy żołnierze skarżą się na niezliczone hordy szczurów i myszy grasujące w okopach. To ma pewne dość uzasadnione podłoże naukowe (ekologia), ale wywód wymaga nieco czasu. Pozostańmy zatem tylko przy skutkach. Sytuacja ta jest groźna co najmniej z dwóch powodów. Gryzonie nagminnie uszkadzają sprzęt wojskowy (np. krótkofalówki czy przewody elektryczne) i, o wiele ważniejsze, mogą wprost atakować żołnierzy (np. rannych czy śpiących) i przenosić choroby zakaźne, co bezpośrednio stwarza niebezpieczeństwo epidemii.  

Co robić? Tylko koty! U nas już na początku wojny niektórzy przewidzieli taką ewentualność. Pamiętacie, jak organizowano zbiórkę pod hasłem „SOS dla kotów na Ukrainie”? https://www.ratujemyzwierzaki.pl/koty-ukraina Albo taką akcję? https://www.wroclaw.pl/zielony-wroclaw/zbiorka-darow-dla-wolontariuszy-ratujacych-psy-i-koty-w-ukrainie

Trzeba więc do idei powrócić, lecz już nieco zmodyfikować plany. Należy zorganizować ogólnopolską akcję odłowu dachowców i, zachowując wszystkie humanitarne zasady, przekazać je sąsiadom. Z pewnością złagodzi to problem, a i naszej przyrodzie ulży. Bo przecież „milutki” dachowiec to jeden z najokrutniejszych drapieżców świata. Stoi za wytępieniem ponad 1000 innych gatunków. A tylko w samych Stanach Zjednoczonych koty domowe zabijają ponad miliard ptaków i ponad 6 mld innych zwierząt rocznie. https://zielona.interia.pl/przyroda/news-kot-to-sympatyczny-pupil-przy-tym-niezwykly-zabojca,nId,5808539  Wilk syty i owca cała!

Tylko, żeby były takie łowne jak ten „co z miasta Łodzi pochodzi”, ale zginął w tragicznych okolicznościach ! https://youtu.be/j78rkQC8Ddg

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑