Parę miesięcy temu, nieco zirytowany, napisałem notkę o naszej łatwowierności, z mózgiem w tytule: https://lornetkawsieci.com/2023/12/02/kto-nam-robi-wode-z-mozgu/. Poświęciłem ją jednej z najważniejszych spraw, jakimi żyje współczesny świat – źródłom energii. Więc dlaczego „woda z mózgu”? Bo to wszystko rozgrywa się w oparach dezinformacji, niedomówień, półprawd i fejków. Dlaczego? Powody są dwa: niewyobrażalna kasa dla cwaniaków i totalna niewiedza (to dość delikatne określenie) szarych owieczek, które pokornie dają się strzyc do gołej skóry.
Dziś o mózgu nieco inaczej. Zastanówmy się, dlaczego tak bardzo zmieniliśmy się jako ludzie? Jak to wytłumaczyć? Co za tym stoi?
Zacznijmy od znanego już chyba wszystkim określenia – BIG FARMA. Według jaśnie oświeconych elit to jedna z wielu teorii spiskowych, będących dziełem szurów, ciemnogrodu, płaskoziemców i innych idiotów https://en.wikipedia.org/wiki/Big_Pharma_conspiracy_theories. Tyle, że te „elity” już nie wspominają, że dziś największe koncerny farmaceutyczne, obracając setkami miliardów dolarów, kierują się wyłącznie interesem finansowym.Przypomnę tylko, że budżet zdrowia USA to już blisko 5 bln dolarów rocznie. Efekty? Proszę: https://oen.pl/stany-zjednoczone-wydaja-najwiecej-na-opieke-zdrowotna-ale-maja-najgorsze-wyniki-zdrowotne-wsrod-krajow-o-wysokich-dochodach-wynika-z-nowego-raportu/. Właściwie każde następne zdanie jest już zbędne. Ale zapytajmy: dlaczego z naszym zdrowiem jest tak źle, skoro tak bardzo o nas dbają?
Medycyna ostatnich kilkudziesięciu lat to niewątpliwie szereg sukcesów. Lecz tylko w pewnych dziedzinach, np. chirurgii czy mikrobiologii i parazytologii (choroby infekcyjne i inwazyjne). Spójrzmy na to od strony trapiących nas dolegliwości: nowotwory, udary, zawały, nadciśnienie, choroba wieńcowa, otyłość, cukrzyca, alergie, ch. autoimmunologiczne, np. rzs, ch. tarczycy, celiakia, i wiele innych. Szukamy winnych wśród wielu czynników środowiskowych, błędów dietetycznych, stylu życia… I sięgamy po setki pastylek, tabletek i drażetek. Bo dziś co kilkadziesiąt minut w każdej stacji telewizyjnej uśmiechnięte dzieci, zatroskane matki i pogodni emeryci oferują nam komfort, uśmiech i długowieczność. Pod warunkiem, że sięgniemy po cuda big farmy. No i? No i nic. Ulżyło? Tak, na chwilę. Przecież reklamuje się głównie środki przeciwbólowe. Boleć przestało, problem pozostał! Wieloletnia, bohaterska i pełna poświęceń walka big farmy o nasze zdrowie coraz bardziej przypomina potyczki pewnego rycerza z wiatrakami.
Przejdźmy do ważniejszego (?) problemu. Mam nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, że big farma odbija swe wyraźne piętno na naszym najważniejszym organie – mózgu! Narkotyki i używki to rzecz oczywista. Ale dysforie płciowe, zanik seksualności i instynktu macierzyńskiego oraz empatii, autyzm, depresja… Zastanawialiście się nad tym kiedykolwiek?
I to jest dopiero problem. Kto i co za tym stoi? Jednym z najważniejszych czynników czyniących spustoszenie w naszym organizmie jest z pewnością plastik zawierający niezwykle szkodliwe bisfenole i ftalany. Dołączają doń powszechnie stosowane hormonalne środki antykoncepcyjne. Pisałem o tym już kilkakrotnie w serii: Dziewczyna czy chłopak? A „w zapasie” mamy jeszcze mikro- i nanoplastik, o których medycyna się nie wypowiada, stwierdzając jedynie fakt ich występowania we wszystkich organach naszego ciała. Najogólniej rzecz biorąc chodzi o tzw. dysruptory endokrynne, które pustoszą sferę życia seksualnego. Ideologia LGBT jest tylko sprytnym wykorzystaniem tego problemu przez lewaków! Do tej grupy czynników zaliczono już soję i jej przetwory. Są one bowiem bogatym źródłem fitoestrogenów. Ale tu pojawia się jeszcze jedna rzecz. Olej sojowy okazał się czynnikiem, który zmienia aktywność co najmniej kilkudziesięciu genów w mózgu, w tym kodującego oksytocynę – hormon miłości i macierzyństwa. Efekt? Zaburzenia empatii, psiecko zamiast dziecka, niechęć i wrogość wobec innych. Nie zastanawia Was, że nawet najbrutalniejsze sceny, które na co dzień oglądamy w mediach, ktoś filmuje? I to najczęściej z bliska?
Od ładnych paru lat już wiadomo, że „jelito to nasz drugi mózg”. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że skład jego mikroflory ma decydujące znaczenie dla pracy mózgu. Dysbioza (zaburzenia mikrobiomu, czyli bakterii jelitowych) jest kluczowym czynnikiem w depresji. Powrót do prawidłowej diety jest skuteczniejszy niż większość leków polecanych przez big farmę. Dodam też, że antydepresanty niezwykle skutecznie ograniczają libido (popęd płciowy). Widzicie efekty? I jeszcze jeden drażliwy temat – szczepionki. Te, z kolei, są obwiniane o szalejący autyzm. Tu big farma stawia szczególnie zaciekły opór, ale dane są porażające. Poruszone problemy są tak ważne i obszerne, że potrzeba co najmniej kilkunastu kolejnych notek, by je z grubsza przybliżyć. Spróbuję, choć nieubłaganie zbliża się wiosna i czas na to co lubię najbardziej – badania ptaków.
Dziś tyle. Będę sukcesywnie wracał do tematu. W kilku notkach (Dbaj o siebie…) pisałem, co jest najważniejsze dla naszego zdrowia. Przypomnę: magnez, ruch, kontakty, zdrowa dieta. Lecz to także temat-rzeka.
Podsumujmy… Czy dziś w ochronie zdrowia faktycznie chodzi głównie o to? Celem big farmy nie jest uzdrowienie pacjenta, lecz jego dożywotnie leczenie. Z biznesowego punktu widzenia całkiem oczywiste i sensowne!
p.s. skąd tytuł notki? Dla przypomnienia, że mądrości ludowe są nieprzemijające!

Dodaj komentarz