Cały ten zgiełk czy cisza jak ta?

Sza, cicho sza czas na ciszę, Już oddech jej coraz bliżej, Tego naprawdę Ci brak, Ona jedna prawdziwy ma smak, Cisza jak ta.

Andrzej Mogielnicki

Dziś kilka słów o…hałasie. Tytułu nie muszę tłumaczyć. Obydwa człony są chyba wszystkim doskonale znane. Ale nie jestem przekonany czy uświadamiamy sobie do końca, jak istotne znaczenie ma ten jeden z najważniejszych czynników naszego środowiska.

Uczenie rzecz ujmując, hałas to wypromieniowane w przestrzeń niepożądane drgania przekraczające dopuszczalne normy oraz uciążliwe i szkodliwe dla uszu ludzkich. Jest to zanieczyszczenie środowiska  charakteryzujące się mnogością źródeł i powszechnością występowania. Ale mamy jeszcze definicję subiektywną: to dźwięki, zwykle o nadmiernym natężeniu (zbyt głośne) w danym miejscu i czasie, odbierane jako: „bezcelowe, następnie uciążliwe, przykre, dokuczliwe, wreszcie szkodliwe”. I reakcja na „taki hałas” jest w dużym stopniu zdeterminowana nastawieniem psychicznym. Mamy swoje doświadczenia, prawda?

W Polsce co trzeci z nas jest narażony na hałas o natężeniu powyżej normy (w terenie zabudowanym 60 dB w dzień i 50 – nocą, w mieszkaniach – odpowiednio 40 i 30). Wyróżnia się hałas szkodliwy (skutki trwałe) i uciążliwy (utrudnia wykonywanie określonych czynności) oraz – co wielu być może zaskoczy – słyszalny (16-21000 Hz) i nieuchwytny dla ucha (infradźwiękowy: 2-16 Hz; ultradźwiękowy: do 100 kHz).

Hałasy słyszalne dzielimy na 5 grup:

poniżej 35 dB (nieszkodliwe dla zdrowia, mogą być denerwujące i przeszkadzać w skupieniu się),

35-70 dB (zmęczenie OUN, utrudniają zrozumienie mowy, zasypianie i wypoczynek),

70-85 dB (spadek wydajności pracy, mogą być szkodliwe dla zdrowia i słuchu),

80-130 dB (liczne schorzenia, uniemożliwiają rozmowę nawet z odległości 50 cm),

ponad 130 dB (powodują trwałe uszkodzenie słuchu, choroby wewnętrzne).

Szkodliwość manifestuje się m.in. uszkodzeniem słuchu (niedosłuch i głuchota), pogorszeniem wzroku, obniżeniem uwagi i koncentracji, bólami głowy, przedwczesnym zmęczeniem, bezsennością, chorobami serca, wzrostem agresji i apatii i obniżeniem zdolności koncentracji.

Od XVI w. próbujemy na różne sposoby zwalczać „ten zgiełk”, ale bardzo różnie nam to wychodzi. Na przykład tacy dżentelmeni jak Anglicy podobno zakazywali bicia żon o pewnych porach dnia i nocy wyłącznie dlatego, aby ich krzyki nie przeszkadzały sąsiadom. No i poza tym bardzo często hałas kojarzy się nam z nader przyjemnymi rzeczami. Problem jest i czeka na rozwiązanie.

Popatrzmy, za red. Tomaszem Augustyniakiem, jak to wygląda w Indiach. Podobno tam wszyscy głuchną. Autor opisuje jedną z dzielnic Delhi: w ciągu dnia z ulicznych szczekaczek płynęła muzyka albo reklamy, riksze dzwoniły, handlarze głośno zachwalali towar, a kierowcy aut prawie nie zdejmowali dłoni z klaksonów (…) Ciągle odbywały się jakieś uroczystości (…) Świętowanie obejmowało dziesiątki parad i procesji, w których brały udział orkiestry dęte (…) Trwające przez tydzień obrządki ciągnęły się przez większość dnia (…) codzienne modły zaczynały się o trzeciej rano od procesji ze śpiewami i waleniem w bębny. Gdy równolegle ruszyła kampania przed wyborami stanowymi, do kakofonii śpiewów, odgłosów bębnów, straszliwie fałszujących amatorskich orkiestr i petard dołączyły polityczne slogany i piosenki puszczane z oklejonych plakatami pojazdów. Więcej tu: https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-najglosniejszy-kraj-swiata-mieszkancy-masowo-gluchna,nId,7270836.

W starożytnych Chinach hałas stosowany był jako wyjątkowo ciężka tortura. Kto obraża Najwyższego, nie będzie powieszony, lecz fleciści, dobosze i heroldzi będą wokół niego czynić hałas dniem i nocą, póki nie padnie martwy, albowiem to jest właśnie najcięższa kaźń.

Nic dziwnego, że – zarówno według Biblii jak i Koranu – koniec świata ma być oznajmiony… apokaliptycznym zgiełkiem.

Ile nam brakuje do takiego finału? Bo może niepotrzebnie tak mocno przeżywamy wizję „płonącej Planety”?

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑