Genetyka – DNA jako źródło informacji: projektowanie dzieci

Możliwości genetyki okazały się dużo mniejsze od oczekiwań. A wydawało się, że umiejętność sekwencjonowania i „naprawiania” DNA w krótkim czasie doprowadzi nas nie tylko do bezbłędnej diagnostyki, ale – co oczywiste – skutecznej terapii prowadzącej do trwałych efektów. W sumie logiczne! Tyle, że wszyscy zapomnieli o różnicach między DNA drobnoustrojów i człowieka. To są dwa zupełnie inne światy. I pod względem funkcjonowania, i pod względem możliwości naszego działania. Z wirusami i bakteriami można wszystko, z człowiekiem – bardzo niewiele! Widać to choćby w nader skromnych postępach terapii genowej. Przypomnę tylko, że właśnie mija okrągłe 50 lat od chwili, w której ta idea wykiełkowała w umysłach genetyków. I co? Trzeba przyznać, że niewiele. O ile coraz bardziej rozumiemy przyczyny różnych chorób, próby praktycznego zastosowania tej wiedzy są albo nieskuteczne, albo mało skuteczne, albo niebotycznie drogie! Ale tym zajmiemy się kiedy indziej. Dziś zobaczmy, co wymyślili – na bazie nader skromnej wiedzy – genetyczni „wizjonerzy”. A może tylko hochsztaplerzy big farmy? Otóż zajęli się…PROJEKTOWANIEM DZIECI!

Czy zbliżamy się do rzeczywistości, w której dzieci się projektuje, a dopiero potem rodzi? Usługa polegająca na komputerowej symulacji DNA nienarodzonego dziecka jest od 2014 r. dostępna w USA.

Firma Genepeeks opracowała program pozwalający na symulację informacji genetycznej dziecka poczętego z komórki jajowej pacjentki i plemnika pozyskanego od anonimowego dawcy spermy. Symulacja ma być dokonywana przed zabiegiem inseminacji albo zapłodnienia in vitro – po to, by wybrać genetycznie „najbardziej odpowiedniego” ojca. „Wirtualne dzieci” mają być tworzone w celu eliminacji ewentualnych chorób genetycznych. Można spodziewać się, że usługa zyska ogromną popularność.

Pomysł powołania firmy jest efektem osobistych doświadczeń jej założycielki, której syn został poczęty z nasienia dawcy zawierającego wadliwe geny. Firma współpracuje z jednym z największych banków spermy w USA, Manhattan Cryobank, i ma patent na technologię skanowania DNA. 

Działania Genepeeks są o tyle „innowacyjne”, że pozwalają „podejrzeć” genom dziecka jeszcze przed jego poczęciem. Poznajemy sekwencję DNA potencjalnych rodziców i symulujemy proces reprodukcji. Łączymy wirtualne gamety i uzyskujemy hipotetyczny genom dziecka. Następnie sprawdzamy, czy taki „zestaw” spowodować jakąś chorobę. W razie czego będzie można wykluczyć najbardziej ryzykowne kombinacje genów i nie dopuścić do połączenia się „złych” gamet. Tworzone przez firmę profile genetyczne „wirtualnych dzieci” będą skanowane w poszukiwaniu 600 najbardziej znanych cech recesywnych, których nośnikami są pojedyncze geny. Na laikach robi to zapewne wrażenie, ale gdzie reszta chorób i mutacje de novo?

Ale najgorsza jest ICSI (Intracytoplasmic Sperm Injection) – docytoplazmatyczna iniekcja plemnika. Jest ono już stosowane w technice in vitro. Polega na wprowadzeniu wyselekcjonowanego wcześniej plemnika bezpośrednio do komórki jajowej pacjentki. Prawdziwy HORROR!!! W naturze komórka jajowa może wybierać z kilkudziesięciu milionów plemników (oligospermia jest przyczyną bezpłodności!).

Działania firmy budzą poważne wątpliwości. Rozwój nauki sprawia, że genetyka staje się coraz częstszym kryterium selekcji na ludzi gorszych i lepszych, „bogatych” i „biednych”. Etycy biją na alarm. Ingerencja w wygląd nienarodzonych dzieci to chyba najpoważniejsza z dotychczasowych „zabawa w Boga”. Przeciwnicy metody obawiają się, że wkrótce wyłapywanie wad genetycznych przeniesie się na poszukiwanie w genomie dzieci innych, pożądanych przez rodziców cech.

Nawet ludzie, którzy zajmują się genomiką od lat, mają problemy z określeniem, co tak naprawdę decyduje o wystąpieniu predyspozycji genetycznych. Interakcje geny-środowisko mogą albo powodować chorobę, albo nie… – przyznaje jeden z etyków. Pojawienie się nieprawidłowości genetycznych to nie wyrok!!!. Nie każde schorzenie genetyczne oznacza od razu zagrożenie dla życia. A wiele zespołów chorobowych jest uwarunkowanych środowiskowo.

Nasi klienci muszą mieć świadomość, że prowadzone przez nas działania pomagają zredukować ryzyko wystąpienia wad genetycznych, ale nie dają stuprocentowej gwarancji. Nie ma pewności, że kobieta zapłodniona z naszą pomocą, nie urodzi chorego dziecka… – mówi właścicielka firmy. A więc kasa!?

I jeszcze jedno. Najczęściej dawca spermy nie wie, że jest nosicielem jakiegoś defektu genetycznego. Czy powinien on otrzymać informację o ewentualnie wykrytych u niego poważnych defektach?

Jeśli tak, trzeba pamiętać, że może to mieć wpływ na jego dalsze życie. Trudno też jednoznacznie rozstrzygnąć aspekt moralny proponowanego przez Genepeeks rozwiązania. Pewne jest natomiast, że z różnych względów w krajach wysoko rozwiniętych będzie rodziło się coraz mniej dzieci. Dlatego właśnie uważa się, że wszystkie te, które się urodzą, powinny być perfekcyjne…  

Unikanie wad to za mało, szukamy idealnych cech…

Z kolei firma 23andMe zaproponowała swoim klientom usługę pn. Kalkulator Dziedziczenia Cech Rodzinnych. Dzięki niej można ocenić, jakie cechy dziecko ma szansę przejąć po swoich rodzicach i zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób. Wywołało to burzę. W zgodnej opinii wielu ekspertów jest to już eugenika na wyjątkowo szeroką skalę. Firma, podobnie jak poprzednia, proponuje usługę „projektowania dzieci na życzenie”. To, co 23andMe nazywa jedynie kolejną metodą selekcji dawców plemników i komórki jajowej, w rzeczywistości zwiększa prawdopodobieństwo, że będzie dochodziło do „produkcji” dzieci z charakterystyką genetyczną wybraną przez potencjalnych rodziców.

Firma swój patent przedstawiła placówkom oferującym metodę in vitro. Genetycy są przekonani, że w poszukiwaniu idealnych cech będzie z pewnością praktykowane łączenie materiałów od kilku dawców. To oznaczałoby „robienie zakupów” u odpowiednich dawców tak, aby móc „stworzyć najbardziej pożądane” dziecko.

Bioetycy twierdzą, że właśnie nadszedł czas na poważną debatę publiczną na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą inżynieria genetyczna. Które to już ostrzeżenie???

Tymczasem…burza trwa, wybieramy już wśród zarodków!

Firma Genomic Prediction opracowała metodę badania przesiewowego zarodków wytworzonych poprzez zapłodnienie in vitro pod kątem wielu cech, w tym chorób dziedzicznych i poziomu inteligencji. Testy pozwolą zidentyfikować to, co firma opisuje jako „odchylenia genetyczne”, a rodzice będą mieli możliwość wyboru między embrionami. Słowem totalna aborcja! Można będzie ocenić embriony pod kątem potencjalnej „niepełnosprawności umysłowej”. Obawy przed „niedoskonałym” potomstwem prowadzą do traktowania dzieci jako rzeczy. Mentalność rodziców, którzy chcą genetycznie doskonale „zaprojektowanego” dziecka, będzie miała tragiczny wpływ na to, jak ludzie postrzegają inne osoby. Rodzice będą domagać się zwrotu pieniędzy lub wymiany swoich dzieci, kiedy nie spełnią ich oczekiwań. Grozi to odrzuceniem niechcianych embrionów lub też porzuceniem niechcianych dzieci.       

A może nie trzeba „dobierać” gamet i zarodków, bo mamy CRISPR? Brniemy więc dalej…

Technika CRISPR (Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats) powstała w 2012 r. i uznano ją za jedną z najbardziej przełomowych w biologii. Pozwala ona na cięcie DNA w określonej sekwencji. Oznacza to daleko idące manipulacje DNA – wycinanie elementów niepożądanych i wstawianie innych. Już nie musimy wybierać z tego, co wytworzyła Natura, lecz sami będziemy „produkować”! Można by ją zastosować do eliminacji poważnych chorób genetycznych lub takich, które mają szansę rozwinąć się w konsekwencji współistnienia niektórych genów. Ale opinia społeczna oczekuje na jej wykorzystanie w uzyskaniu takich cech jak uroda, inteligencja czy wytrzymałość.

Stało się! W Chinach „wyprodukowano” zmodyfikowane zarodki…

Zespół chińskich badaczy sprawdził czy technika CRISPR pozwala na zastąpienie nieprawidłowego genu beta-talasemii w jednokomórkowym ludzkim zarodku. Aby uniknąć wątpliwości etycznych użyto embrionów „niezdolnych do życia” z kliniki leczenia bezpłodności. Uczeni wstrzyknęli 86 zarodkom kompleks CRISPR. Po 48h zarodki przeszły w stadium 8 komórek. Z 71 zarodków, które przeżyły, 54 poddano testom genetycznym. Tylko niewielki odsetek zawierał naprawiony materiał genetyczny.

Metoda wywołała zaskakująco dużo mutacji wywołanych działaniem kompleksu w innych częściach genomu. Były one znacznie częstsze niż we wcześniejszych eksperymentach na myszach i dojrzałych ludzkich komórkach. To raczej oczywiste, bo – wbrew buńczucznym zapowiedziom – mamy niewielki wpływ na przebieg eksperymentu! Publikacja została odrzucona zarówno przez „Nature”, jak i „Science”, częściowo z powodu zastrzeżeń natury etycznej. Nie miało to żadnego znaczenia, bo…

…„zaprojektowane” z użyciem CRISPR dzieci już przyszły na świat!?

Genetyk He Jiankui z Uniwersytetu w Shenzhen ogłosił, że w Chinach niedawno urodziły się bliźniaczki („Lulu” i „Nana”), których geny zmodyfikowano na etapie embrionów w trakcie zapłodnienia in vitro. Metodą CRISPR naukowcy usunęli gen CCR5, zapewniając im  odporność na zakażenie HIV (jedno z rodziców było nosicielem wirusa). Świat nauki nie kryje zaniepokojenia i oburzenia, wyrażając wątpliwości natury etycznej. Puszka Pandory została otwarta, lecz mamy jeszcze iskierkę nadziei, że uda się ją zamknąć, nim będzie za późno – pisze w liście grupa 120 naukowców.

Od działalności naukowca odciął się jego macierzysty uniwersytet. Władze placówki „podjęły w tej materii natychmiastowe kroki” w celu wyjaśnienia sytuacji. W toku szybkiego wewnętrznego śledztwa udało się ustalić, że eksperyment przeprowadzono poza kampusem i nie zgłoszono go władzom. Ogłoszono również, że wszczęto śledztwo, w którym wezmą udział niezależni międzynarodowi eksperci. 

Jest też błyskawiczna reakcja władz…

Ministerstwo nauki i technologii ChRL nakazało zawieszenie badań zespołu naukowca He Jiankuia.

opisywany przez media przypadek edycji genów dzieci to jawne naruszenie praw i regulacji obowiązujących w naszym kraju, jak również jawne złamanie uznanych w środowisku akademickim norm etycznych i moralnych – brzmi komunikat. Tym bardziej, że tego rodzaju badania są w Chinach zakazane od 2003 r. Eksperyment potępili również organizatorzy konferencji poświęconej edycji genów ludzkich, podczas której naukowiec opowiadał o swoich badaniach. Zarzucono mu szereg nieprawidłowości, w tym niespełnienie standardów etycznych i nieprzejrzystość procedur klinicznych.

Komentujący sprawę uczeni i przedstawiciele władz podkreślają, że wciąż nie wiadomo na pewno, czy przekazane informacje są prawdziwe. Jankui twierdzi, że wyniki jego badań mogą pomóc milionom osób obarczonych chorobami genetycznymi. Ogłosił, że zamierza monitorować dzieci przez 18 lat, a także później, jeśli wyrażą na to zgodę.    

i poważne ostrzeżenie ze świata nauki!

Znani naukowcy ostrzegają, że zmiana (zmutowany gen), którą zdyskredytowany chiński badacz wprowadził do genomu dwójki dzieci, aby uodpornić je przeciw HIV, wiąże się ze znacznie podwyższonym ryzykiem śmierci. Faktycznie chroni ona przed zakażeniem wirusem HIV, ale zwiększa ogólne ryzyko śmierci, szczególnie u osób > 40 lat. Okazało się, że gen pełni wielorakie role w różnych częściach organizmu, a jego zmutowany allel stwarza realne zagrożenia.

Pomijając liczne kwestie etyczne związane z dziećmi zmodyfikowanymi metodą CRISPR, faktem jest, że na ten moment, przy dzisiejszej wiedzy, próby wprowadzania mutacji bez pełnej znajomości ich skutków są bardzo niebezpieczne – podkreślają uczeni. A moim zdaniem, podstawowym błędem nauki jest bezgraniczna „wiara” w możliwości DNA, nie licząca się z innymi uwarunkowaniami.         

Koniec zabawy?

Najgorsze, że nikt nie zwraca uwagi na wspomniany na początku notki podstawowy problem: wobec drobnoustrojów i nas samych stosujemy te same techniki, nie zważając na przepastne różnice w złożoności organizmów i wysoce niekompletną wiedzę bazującą jedynie na paradygmacie materialistycznym.

Tymczasem inne badania dowodzą, że w ostatnich stadiach dojrzewania jaja i nasienia odbywa się proces zwany imprintingiem genomu, który reguluje aktywność grup genów kształtujących charakter dziecka, jakie ma zostać poczęte. Wydarzenia w życiu rodziców w tym okresie mają ogromny wpływ na umysł i ciało dziecka. Budzi to lęk, biorąc pod uwagę, że większość ludzi nie jest przygotowana do poczęcia potomstwa. Duże znaczenie ma to, czy jesteśmy poczęci w pośpiechu, miłości czy nienawiści, czy matka pragnie zajść w ciążę. Co interesujące, kultury ludów tubylczych od tysiącleci dostrzegały wpływ środowiska, w którym dochodzi do zapłodnienia. Przed poczęciem dziecka ceremonialnie oczyszczano własne umysły i ciała.

Badania wykazują też, że dziecko w łonie matki jest nieustannie podłączone do każdej czynności, myśli i uczucia matki. Od momentu poczęcia kładzie to podwaliny pod jego osobowość. Ogromny wpływ mają także odejście ojca w trakcie ciąży, brak zatrudnienia, mieszkania i opieki zdrowotnej czy niekończące się wojny angażujące ojców do wojska.

Większość położników jest niewystarczająco wyedukowanych na temat wagi rodzicielskich nastawień w rozwoju dziecka. Oni wiedzą tylko, że naczelną rolą matki ma być dostarczanie składników odżywczych, jakie są potrzebne genetycznie „zaprogramowanemu” zarodkowi. Ale już nie widzą, że matka w stresie funduje dziecku nadmiar kortyzolu, który doprowadza choćby do skłonności do nadciśnienia.

Popatrzmy więc, w tym kontekście, na dzieci z gwałtu, niechciane, „zaprojektowane”, z in vitro …Czy to ktoś to w końcu zatrzyma, czy jednak postawimy na „hodowlę człowieka”??? 

Kolejna ślepa uliczka? Z pewnością! Nadal nie widzimy całości. O tym już niebawem…

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑