Choroba polega na uszkodzeniu struktury i/lub zaburzeniu funkcji organizmu. O jej zaistnieniu można mówić wtedy, gdy działanie czynnika chorobotwórczego wywołuje niepożądane objawy, różniące się od czynności zdrowego organizmu. Jest generalnie procesem czynnościowym, bez ścisłego związku ze zmianami anatomicznymi. Można ją zdefiniować jako brak przystosowania się żywego organizmu do otaczającego go świata. I jeszcze prościej: choroba to każde odstępstwo od pełni zdrowia organizmu lub „odwrotność zdrowia”. Prawda, że gładko idzie? Tak, tyle że to najzwyklejsza tautologia! Podobnie wygląda sytuacja z teorią Darwina, której sens wyraża się w tych słowach: przeżywają najlepiej przystosowani, czyli ci, którzy przeżywają!
No to jak w takim razie zdefiniować „pełnię zdrowia” (stan całkowitego przystosowania się ustroju do jego otoczenia)? Wg WHO zdrowie to stan pełnego dobrego samopoczucia (dobrostanu) fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko nieobecność choroby czy niedomagania.
Niedawno zaproponowano nową definicję choroby: choroba jest takim stanem organizmu, w którym czujemy się źle, a złego samopoczucia nie można powiązać z krótkotrwałym, przejściowym uwarunkowaniem psychologicznym lub bytowym, lecz z dolegliwościami wywołanymi przez nieprawidłowe zmiany strukturalne lub czynnościowe organizmu. Jednak i tutaj pojawiają się trudności związane ze złą samooceną (tzw. mylne szacowanie obrazu ciała), np. w chorobach otępiennych, schizofrenii i innych zaburzeniach świadomości czy anoreksji.
Jeśli w końcu mamy chorego, trzeba go leczyć, ale…co zrobić choćby z dysforiami płciowymi, pedofilią (ostatnio ONZ jest „za”) i narkomanią? Kim byli Stalin, Hitler, Mao Tse Tung, Pol Pot czy Bin Laden? Jak zdefiniować przypadki nagłych zgonów zdrowych (?) sportowców, czy młodych osób w ogóle, szczególnie w ostatnich latach (poszczepionkowe NOP-y)?
Na dodatek, między chorobami „fizycznymi” i „psychicznymi” jest prawdziwa przepaść! Dochodzą do tego wykrywalność (np. w onkologii) i „normy” (np. cholesterol, glukoza czy BMI). Prawda, że to nie jest takie proste??? Jednak spróbujmy i popatrzmy na przyczyny chorób…
Zmiany w organizmie wynikają z:
- błędów w zapisie genetycznym na wzorzec organizmu;
- błędów w mechanizmach reakcji na ingerencję zewnętrzną, co dotyczy w szczególności układu immunologicznego;
- ekspozycji na szkodliwe czynniki zewnętrzne, których natężenie znacznie przekracza zdolności adaptacyjne ustroju.
Generalnie czynniki wpływające na człowieka możemy podzielić na „rejestrowane/uświadamiane” i „nieuświadamiane/nierejestrowane”. Niestety, są one wielokrotnie nie do rozróżnienia (nawet w diecie). A o co chodzi? Są to i fale (kojarzycie 5G, 6G…?), i materia (infekcje, inwazje, szczepionki, DNA, RNA, białka, leki, składniki ziół i pokarmu, jony, woda ze swoją: „informacją”, → pamięć wody).
Wśród czynników chorobotwórczych będziemy mieć zatem:
- genetyczne (endogenne);
- biologiczne (egzogenne): priony, wirusy, bakterie, pasożyty, związki trujące roślin, jady i toksyny zwierzęce;
- fizykochemiczne: ciśnienie atmosferyczne, pogoda, temperatura, fale dźwiękowe, promieniowanie, szkodliwe związki chemiczne, różne zanieczyszczenia litosfery, hydrosfery i atmosfery;
- społeczne: nacisk społeczny, nieodpowiednie warunki życia, brak akceptacji, stres.
A co jeśli choroba pojawia się nie po to, by ją leczyć, ale po to, by ona leczyła nas? Leczyła z czego? Z konfliktu, czyli z oporu, jaki stawiamy zmianom!
Jeśli przyjmiemy materialistyczną koncepcję człowieka, pojawia się wręcz pewność, że wyjaśnienie przyczyn choroby musi być także materialistyczne. Chorujesz z powodu infekcji bakteryjnej, utraty osłonek mielinowych nerwów, rosnącego guza…Lekarz zmaterializował przyczynę choroby. I to powstrzymuje wszelkie dalsze poszukiwania i wątpliwości. Leczenie również odbywa się drogą materialną: leki produkowane chemicznie, zabieg chirurgiczny, proteza… Wszystko niby proste!
Popatrzmy jednak inaczej. Wszelkie zdarzenia wpędzają nas w stan niestabilności. Ale Natura nieustannie szuka sposobu przywrócenia nam równowagi. Każdy bowiem nasz krok to zachwianie równowagi, a jednocześnie warunek konieczny do posuwania się naprzód. Tak naprawdę stan zdrowia nie istnieje! To figura retoryczna użyteczna na uniwersytetach i w książkach. Jesteśmy „wiecznie chorzy i stale odzyskujemy zdrowie” (hipoksja, anoksja, odwodnienie, głód). Skala czasu jest umowna. Rzecz w tym, że zdrowie jest pewnym dynamizmem, ciągłą aktywnością mającą na celu dostosowanie się do rzeczywistości.
Czy to choroba, czy terapia, każda z nich przenika do naszego ciała przez 4 bramy: psychika, mózg, ciało i kanały energetyczne. Ale wątpliwości się mnożą i nic tu nie da wyjaśnić się do końca…Bo wkraczamy w erę RELATYWIZMU, gdzie nawet semantyka nie ma nic do powiedzenia!

Dodaj komentarz