Bóg, nauka i człowiek – kilka świątecznych refleksji

W ujęciu biologiczno-medycznym postrzegamy tyle, na ile pozwalają na to nasze zmysły i mózg wraz z jego „wytworami” w postaci, niekiedy bardzo wyrafinowanych, narzędzi. Z ewolucyjnego punktu widzenia nasze możliwości są nader skromne. Mają pozwolić nam przetrwać (słynne darwinowskie przeżywanie najlepiej przystosowanych), a nie „bawić się” w rozważania o sensie Wszechświata. Oczywiście to nie wyklucza wniosków i hipotez powstałych na bazie metod naukowych, choćby w astronomii czy fizyce.

Ale od zarania dziejów „wiedzieliśmy”, że oprócz naszego świata istnieje „COŚ” i na to „coś” prawie wszystko „zwalaliśmy”. A potem powoli kiełkowała buta towarzysząca naturalnej ciekawości – przecież to wszystko da się wytłumaczyć, trzeba tylko czasu. I tempo odkryć „nieznanego” stało się tak oszałamiające, że w oświeceniu nauka oderwała się od wiary. Najbardziej krewcy badacze zanegowali istnienie Stwórcy. I to „przekonanie” rozlało się wśród maluczkich (dziś im kto bardziej „wykształcony”, tym bardziej demonstruje fanatyczny ateizm). Swoją drogą rację miał ś.p. Jerzy Dobrowolski, że największa krzywda wyrządzona człowiekowi to danie mu wykształcenia większego od jego inteligencji.

Wydaje się, że nauką niepodzielnie zawładnął redukcjonizm. To podstawa absolutnej większości prowadzonych doświadczeń. Bo tak najprościej je przeprowadzać. Stawiamy bowiem hipotezę, że czynnik A jest przyczyną, zaś B – skutkiem, lub na odwrót. To doniosłe w skutkach przypisanie zależności przyczynowo-skutkowej w większości przypadków jest zniekształcającym obraz zjawiska uproszczeniem i prowadzi do złudnych wniosków. Zauważa się oboksiebne istnienie dwóch faktów i arbitralnie jeden uznaje się za przyczynę, drugi – za skutek. Ustalona „prawda” idzie świat i pojawiają się jej konsekwencje w postaci wdrożeń w praktyce.

Tak było i jest w przypadku „szkodliwości” cholesterolu, efektów działania konkretnych genów (np. słynny obesity gen), bakterii współtworzących mikrobiom człowieka, etiopatogenezy nowotworów czy ch. Alzheimera. Lista wydaje się być wyjątkowo długa!

Próba „wyłuskania” pojedynczego czynnika (nazywam to złotym guzikiem), który ma/musi (!) wpływać skutecznie na jakiś parametr, jest szczególnie zawodna w dietetyce, czyli naszym odżywianiu. Lecz jeśli jest wsparta statystyką, staje się od razu teorią i nakazem zmiany! Pamiętacie wszystkie cytowane badania, w których wskazują nam palcem dziesiątki i setki produktów mających nas uzdrowić praktycznie ze środy na czwartek? A wiecie, jak często zmieniają się słynne piramidy żywieniowe? Pamiętacie jak „szkodliwe” jeszcze niedawno były jaja i kawa? No i, obowiązkowo, tłuszcze?

Nie śledzimy mechanizmów, tylko zupełnie przypadkową zbieżność faktów. Wedle słynnego wniosku: bocian przynosi dzieci, bo tam, gdzie jest dużo jego gniazd, rodziny są liczniejsze niż gdzie indziej. Redukcjonizm czyni spustoszenie w nauce, kreując w sumie – podobnie jak komunizm – problemy, które potem „bohatersko” zwalcza! Pisałem już o nim kilkakrotnie.

I w końcu doczekaliśmy się. Z czasem pojawiły się rzeczy wtórnie „niewytłumaczalne”. Był to już nie efekt niewiedzy (bo nikt nie zajął się tematem), ale wiedzy, która doszła do przysłowiowej ściany i wydała wyrok: tych rzeczy nie rozumiemy!

Tak jest i w fizyce kwantowej, i w astronomii, i w biologii – przykłady się mnożą jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Nie rozumiemy istoty materii (w tym materii żywej), einsteinowskiej teorii względności i upiornego splątania, rezonansu morficznego Sheldrake’a, ukrytego porządku Bohma, działania genomu i mechanizmów epigenetycznych, istoty świadomości, fizjologii mózgu, a nawet etiopatogenezy większości chorób…

Nauka zatoczyła koło i wróciła do punktu wyjścia – tym razem „naukowo” stwierdziliśmy, że na samym początku mieliśmy rację: jesteśmy my sami i to „COŚ”, czego istoty nie rozumiemy!

Rozszerzyliśmy horyzont poznawczy, ale w każdej dziedzinie, którą próbujemy zgłębiać, dochodzimy do TAJEMNICY, której nasz umysł nie jest w stanie pojąć. Tyle i aż tyle!

Czy tak już zostanie???

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑