Większość z nas uważa, że fałszowanie przekazu to istota dzisiejszych czasów. Coś w tym jest, więc nieustannie szukamy przysłowiowej dziury w całym, a ci bardziej „wtajemniczeni” wypatrują na horyzoncie reptilian i spisku światowego! To chyba oczywiste??? Ale samo zjawisko jest znane od dawna, a już na pewno od czasów autora obu wierszy. Popatrzmy…
Usiadła zięba na dębie, na pewno dziś się przeziębię!
Dostanę chrypki, być może, głos jeszcze stracę, broń Boże.
A koncert mam zamówiony, w najbliższą środę u wrony.
Jęknęły smutnie żołędzie: co będzie, ziębo, co będzie?
Leć do dzięcioła, do buka, niech dzięcioł ciebie opuka!
Podniosła lament sikora: podobno zięba jest chora!
Gil z tym poleciał do szpaka. Jest sprawa taka a taka:
mówiła właśnie sikora, że zięba jest ciężko chora.
Poleciał szpak do słowika: ze słów sikory wynika,
że zięba już od miesiąca po prostu jest konająca.
Słowik wróblowi polecił, by trumnę dla zięby sklecił.
Rzekł wróbel do drozda: droździe, do trumny przynieś mi gwoździe.
Stąd dowiedziała się wrona, że zięba na pewno kona.
A zięba nic nie wiedziała, na dębie sobie siedziała,
aż jej doniosły żołędzie, że koncert się nie odbędzie,
gdyż zięba właśnie umarła na ciężką chorobę gardła.
Zatkało kakao? Jeszcze nie?
Więc obowiązkowo to! O naszej służbie zdrowia, choć i tak bardziej optymistycznie niż wyglądało to w czasach plandemii:
Pewna żaba była słaba,
więc przychodzi do doktora i powiada, że jest chora.
Doktor włożył okulary, bo już był cokolwiek stary.
Potem ją dokładnie zbadał, no, i wreszcie tak powiada:
Pani zanadto się poci, niech pani unika wilgoci,
niech pani się czasem nie kąpie, niech pani nie siada przy pompie,
niech pani deszczu unika, niech pani nie pływa w strumykach,
niech pani wody nie pija, niech pani kałuże omija,
niech pani nie myje się z rana, niech pani, pani kochana
na siebie chucha i dmucha, bo pani musi być sucha!
Wraca żaba od doktora, myśli sobie: Jestem chora!
A doktora chora słucha, mam być sucha – będę sucha!”
Leczyła się żaba, leczyła, suszyła się długo, suszyła,
aż wyschła tak, że po troszku została z niej garstka proszku.
A doktor drapie się w ucho: Nie uszło jej to na sucho!
Dla mniej uważnych: to nie była teleporada!
I to wszystko!
A co tymi Żydami??? Aha, to Brzechwa czyli Jan Wiktor Lesman. Szacun Panie Janie!!!
p.s. o tym, jak to wszystko wygląda teraz, już niebawem

Dodaj komentarz