Pamiętaj! Witamina C rozpuszcza się w wodzie!

Witaminę C, czyli kwas askorbinowy, kojarzy każdy z nas. Jest to niezwykle pospolity związek chemiczny, a jego rolę w naszym życiu i zdrowiu determinuje jeden fakt: nie potrafimy jej syntetyzować. A jest nam potrzebna. Czy ktoś wie dlaczego? Bo zapobiega szkorbutowi? Eeee, to najłatwiej zapamiętać (ach, ta nieszczęsna szkoła!), choć dziś jest to zupełnie nieistotny problem https://lornetkawsieci.com/2022/12/13/misterna-sztuka-suplementacji-czyli-jak-zapobiec-szkorbutowi/. O co zatem chodzi? Może powiem tak: witamina C to jeden z najważniejszych solistów w „orkiestrze antyoksydantów”. Pisałem o niej już kilka razy, ot choćby tu: https://lornetkawsieci.com/2023/08/05/50-twarzy-greya-to-pikus-popatrz-jak-dokazuje-tlen/.

Na wszelki wypadek, może krótkie przypomnienie. Reaktywne formy tlenu (RFT) odgrywają kluczową rolę w podstawowych procesach biologicznych zachodzących w organizmie ludzkim zarówno w stanie zdrowia, jak i choroby. W sytuacji określanej mianem „stresu oksydacyjnego” dochodzi do zaburzenia równowagi pomiędzy tempem powstawania RFT a wydolnością układu antyoksydacyjnego. Reaktywne formy tlenu powodują utlenienie tłuszczów, białek, przez co przyczyniają się do uszkodzenia tkanek. Toksyczne produkty reakcji utleniania doprowadzają do dezintegracji błon komórkowych i aktywują mechanizmy apoptozy (śmierci komórki).

Stan równowagi komórek jest utrzymywany przez enzymy antyoksydacyjne oraz takie substancje jak glutation, witaminy E, C i A czy tioredoksyna. Związki te likwidują nadmiarowe RFT w komórce. Działania zmierzające do złagodzenia stresu oksydacyjnego skutkują zwykle poprawą kliniczną chorych. Jest to b. ważne, gdyż ów stres odgrywa kluczową rolę w etiopatogenezie większości chorób. Na razie tyle, do tematu będziemy wracać.

Witaminy łykamy każdego dnia. Podobno w najlepszym wypadku są mało skuteczne, w najgorszym – mogą zabić. Bo tak naprawdę  chodzi nie o nas, lecz o zyski firm farmaceutycznych. Zbyt mocne tezy??? Prześledźmy…

Linus Pauling, dwukrotny laureat nagrody Nobla, postanowił zmienić swoje przyzwyczajenia żywieniowe mając 65 lat. Słynny amerykański fizyk i chemik zaczął łykać witaminę C (18 g dziennie, 50 razy więcej od zalecanej dawki) w wypijanym na śniadanie soku pomarańczowym. Uważał, że jest ona substancją neutralizującą reaktywne formy tlenu. Dzięki autorytetowi noblisty, witamina C była reklamowana jako lek na choroby sercowo-naczyniowe, zaćmę i raka. Wysnuto też wniosek, że może ona spowolnić, a nawet zahamować, procesy starzenia organizmu (w powszechniej opinii odpowiedzialne za nie są właśnie RFT). Sprzedaż zaczęła gwałtownie rosnąć.

Ale w serii doświadczeń przeprowadzonych w latach 1970. i 1980. wykazano, że nadmiar przeciwutleniaczy (oprócz wit. C, także karotenu) ani nie hamuje procesu starzenia, ani nie zatrzymuje rozwoju chorób. Potem było już tylko gorzej. W 1994 r. zbadano 29 133 palących Finów (>50 lat). U tych, którym podano β-karoten, częstość raka płuc wzrosła o 46, zaś chorób układu krążenia o 26%.

Prace opublikowane w USA przez Narodowy Instytut Raka wykazały, że mężczyźni przyjmujący multiwitaminy byli dwa razy bardziej narażeni na zgon z powodu raka prostaty, a suplementacja witaminy E i selenu zwiększała ryzyko rozwoju tego nowotworu o 17%. Suplementy z witaminami A i E nie obniżały ryzyka zgonów (rak, choroby serca), lecz wręcz mogły je zwiększać.

Nasz noblista (Pauling) zmarł na raka prostaty w 1994 r. w wieku 93 lat. I??? Wniosek 1: witamina, którą zażywał do ostatnich dni, „nie ochroniła” go przed wystąpieniem nowotworu. Wniosek 2: witamina przyczyniła się do rozwoju choroby (biorąc pod uwagę fakt, jak wiele badań klinicznych łączy antyoksydanty ze zwiększonym ryzykiem rozwoju nowotworów, nie można wykluczyć takiego scenariusza). Ale też można zakładać, że bez przyjmowania witaminy umarłby 20 lat wcześniej?! Pytania i wątpliwości się mnożą!

Metaanaliza (przegląd) 277 badań klinicznych (blisko 1000 000 osób) wykazała, że praktycznie żadne suplementy i diety nie mogą być powiązane z przedłużaniem życia czy ochroną przed chorobami serca i – jednocześnie – z wyrządzeniem jakiejkolwiek szkody. Podczas testów badano beta-karoten, witaminę B complex, multiwitaminy, selen, wit. A, B3, B6, C, E i D, wapń, kwas foliowy, żelazo i kwasy tłuszczowe omega-3, a z diet – m.in. śródziemnomorską, tę o obniżonej zawartości tłuszczów nasyconych, niskosodową soli oraz wzbogaconą w kwasu alfa-linolenowy i kwasy omega-6.

Analiza wykazała, że niektórzy ludzie odnoszą korzyści z diety niskosodowej oraz zażywania suplementów kwasów omega-3 i kwasu foliowego. Ale, np. suplementy łączące wapń i witaminę D mogą zwiększać ryzyko wystąpienia udaru.

A co z probiotykami? Izraelscy uczeni przygotowali koktajl probiotyczny (11 „dobrych” bakterii, w tym z rodzajów Lactobacillus i Bifidobacterium). Podawali go 25 zdrowym ochotnikom przez miesiąc, po czym pobrali próbki m.in. z żołądka, jelita cienkiego i grubego. U połowy osób dobre bakterie dosłownie przeszły na wylot przez układ pokarmowy. U pozostałych bakterie podejmowały próbę kolonizacji, ale zostały wyparte przez gatunki bytujące w organizmie. Samo stosowanie probiotyków, bez jakiegokolwiek wskazania medycznego i korekt lekarzy, jest dla części populacji całkowicie bezużyteczne. Badacze przyjrzeli się także wpływowi probiotyków na organizm po przebytej antybiotykoterapii. Okazało się, że ich zażywanie opóźnia odtwarzanie naturalnego mikrobiomu jelitowego.

Ponad połowa dorosłych Amerykanów zażywa suplementy diety. Są one klasyfikowane jako rodzaj żywności i nie podlegają tym samym przepisom co leki. Analiza danych zebranych przez FDA (Food and Drug Administration) w latach 2007-2016 wykazała, że aż 776 z nich zawiera nieoznaczone substancje, które mogą potencjalnie zagrażać życiu. Najczęściej wykrywany był sildenafil poprawiający aktywność seksualną. Wchodzi on w interakcje z azotanami znajdującymi się w lekach na cukrzycę, ciśnienie krwi i wysoki cholesterol. Zidentyfikowano także sibutraminę wykorzystywaną do zmniejszenia masy ciała, mimo że może ona zwiększać ciśnienie krwi lub tętno, szczególnie u osób z chorobami serca lub po przebytym udarze mózgu. W suplementach znaleziono również syntetyczne sterydy (masa mięśni), mimo ich związku z uszkodzeniem wątroby, wypadaniem włosów, uszkodzeniem nerek czy atakiem serca.

O co chodzi??? Jak zwykle o to samo! Przecież przemysł suplementów diety w USA jest warty 35 mld $ rocznie i ma się bardzo dobrze.

Czy zatem zażywanie witamin jest bezcelowe? W końcu ludzie jedzący dużo owoców i warzyw żyją dłużej i są w mniejszym stopniu narażeni na nowotwory i inne choroby??? Nie mylmy jednak prawidłowej diety z suplementacją!

I najważniejsze, gdy mówimy o witaminach A, C i E (przeciwutleniacze)! Zauważmy, że sami jesteśmy producentami wolnych rodników! Są one wytwarzane w odpowiedzi na uszkodzenie komórek, stając się sygnałem pobudzającym mechanizmy naprawcze organizmu (zgodnie z tym założeniem powstają one w konsekwencji uszkodzeń związanych z wiekiem, nie stanowiąc ich przyczyny). W roli cząsteczek sygnałowych aktywują geny, modulując wzrost, podział i śmierć komórek. Bez nich bylibyśmy bardziej podatni na infekcje (stanowią przecież świetny oręż w walce z patogenami).

Tyle, że nasze możliwości i zapotrzebowanie (b. duże podczas choroby) są zmienne, co prowadzi do stanów nierównowagi. RFT mogą więc mieć zarówno korzystne jak i wręcz niebezpieczne działanie. Bo nawet cząsteczki witaminy C do pewnego momentu neutralizują RFT, ale potem…same się nimi stają. Najczęściej o tym  nie wiemy i suplementujemy się całymi garściami!!!! Rodniki tłumaczą także (częściowo) korzyści płynące z ćwiczeń fizycznych. Przez lata naukowcy twierdzili, że ćwiczenia są dla nas dobre, mimo, że prowadzą do wytwarzania rodników, a nie dzięki temu.

Przeprowadzono badania osób ćwiczących, z których część przyjmowała dodatkowo antyoksydanty. Ale zdrowsze były osoby, które z nich nie korzystały. Stosowanie witamin jako środków zapobiegawczych nie ma więc większego sensu. Uczeni apelują, by nie marnować pieniędzy na suplementy diety, których większość jest nieskuteczna, a czasami bywa wręcz szkodliwa. I że suplementacja jest bezsensowna! Dobre, co? A czy to „nieznani sprawcy” wprowadzili te preparaty na rynek????

Jak zwykle wyjście jest proste. Wszystkie potrzebne składniki powinny znaleźć się w dobrze zbilansowanej diecie (nie ma skrótów do zdrowej diety!). Wyjątek stanowią przypadki leczenia niedoborów.

I uwaga na koniec! Nie marnujcie witaminy C!!! Prawda jest bowiem okrutna: większość tego niezwykle cennego związku w trakcie przyrządzania posiłków ląduje w koszu lub zlewie. On jest bardzo dobrze rozpuszczalny w wodzie, więc gdy odlewamy ziemniaki, odlewamy brokuły, odlewamy brukselkę, odlewamy kalafiory…Już pomijam fakt, że przed spożyciem warzyw i owoców skrzętnie usuwamy skórki. Raczej gotujmy na parze, a nie w wodzie. A jeśli już, to woda z gotowania obowiązkowo do osobnego naczynia. Przyda się!  Czy ktoś widział zupę jarzynową, z której – po ugotowaniu – wylewa się wodę? A może rosół, z którego zjada się tylko kurczaka?

p.s. i nie przejmujcie się takimi badaniami; to redukcjonizm w pełnej krasie: https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/witamina-c-okazala-sie-silnym-stymulatorem-wzrostu-nowotworu

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑