W co drugiej reklamie telewizyjnej i emeryci, i sportowcy, i rozkoszne niemowlęta połykają całymi litrami „witaminki”. Jak się na to patrzy aż się nie chce wierzyć, że witaminy to jeden z najnudniejszych tematów w programie biologii szkolnej. Akseroftol, tiamina, ryboflawina, pirydoksyna, kobalamina, ergokalcyferol, biotyna, filochinon…Boże, co to jest??? Nazwy, nazwy, nazwy, no i koniecznie ich źródła. Do tego odmieniana przez wszystkie przypadki „rola w organizmie”. O co tu chodzi? Zajrzyjcie do podręczników, albo tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Witaminy. Niewiele z tego rozumiemy i bardzo szybko zapominamy. Katastrofa! Aha, jeszcze objawy niedoboru! Bo jak nie będziesz regularnie odwiedzał apteki, czeka Cię naprawdę marny los!
Może warto złożyć to wszystko do przysłowiowej kupy, by przynajmniej w zarysach połapać się, o co chodzi. Już samo pojęcie „witamina” jest mylące. Oznacza bowiem, że jest to „amina życia” (vita = życie). Termin ten zawdzięczamy polskiemu biochemikowi, Kazimierzowi Funkowi, który w 1912 (1913?) r. wyodrębnił tiaminę – egzogenną (nie potrafimy jej syntetyzować) aminę niezbędną dla naszego funkcjonowania. Potem okazało się, że takich substancji trochę się uzbierało. Większość z nich nie była aminami, ale termin pozostał. Ot, siła tradycji!
Generalnie witaminy to związki, których nie potrafimy syntetyzować, ale są nam potrzebne, choć nie stanowią ani źródła energii, ani nie są składnikami budulcowymi naszego ciała. Prześledźmy zatem skąd się biorą, co u nas robią i czym szkodzi ich niedobór lub brak.
Źródła witamin…
Witaminy są…wszędzie. Tyle, że w różnej ilości. Głównym ich źródłem jest pokarm. Ale który najbogatszym? Oczywiście jaja (przypominam, że z niego wykluwa się „kompletny” ptak, co dowodzi, że witamin miał „w bród”), mleko (jedyny pokarm w pierwszym etapie życia oseska!) i jego pochodne, wszelkie ziarna (wszak zapewniają one kompletny rozwój młodej roślinki!) i wątroba (gromadzi wiele witamin i jest kluczowym narządem w metabolizmie). Chyba logiczne? Cała reszta źródeł wedle uznania. Ale witaminy powstają również z prowitamin (PP z tryptofanu, D3 z cholesterolu i A z karotenów). Zawdzięczamy je także mikroflorze własnego jelita. Chodzi o witaminy z grupy B i filochinon. Tu musimy też pamiętać o charakterze chemicznym witamin. Z hydrofobowymi jest łatwiej, bo dają się gromadzić. Chodzi o wit. F – nienasycone kwasy tłuszczowe (słynne omega-3 i omega-6), A – karoteny, D – sterydy oraz E i K – pochodne chinonów. I tu b. ważna rzecz! Kojarzycie light food i modę na dietę beztłuszczową? To ona wpędziła nas w szalone kłopoty! Dlaczego? Bo praktycznie uniemożliwiła nam podaż tych witamin (patrz niżej!). Witaminy hydrofilne (kwasy organiczne i pochodne zasad azotowych) trzeba dostarczać na bieżąco.
Funkcje witamin…
Zresetujcie pamięć z plikami o roli witamin. One są po prostu: 1. prekursorami hormonów (D – kalcytriol, F – eikozanoidy); 2. przeciwutleniaczami (A – także w barwnikach oka, C i E); 3. koenzymami (B1 – difosfotiamina, B2 – FMN, B6 – fosfopirydoksal, B11 – CoF, B12 – kobalamid, H – karboksybiotyna, filochinon, kwas liponowy) bądź 4. ich składowymi (B2 – FAD, kwas pantotenowy – CoA, PP – NAD, NADP). Tak więc ich rola jest przede wszystkim integralnie związana z prawidłowym funkcjonowaniem enzymów. Dla przypomnienia: https://lornetkawsieci.com/2023/08/05/50-twarzy-greya-to-pikus-popatrz-jak-dokazuje-tlen/ i https://lornetkawsieci.com/2024/02/02/kasa-misiu-kasa/). I prosty przykład. W mitochondriach podstawowe przemiany związane z energetyką komórki (waluta!) przebiegają dzięki obecności witamin: dekarboksylacja pirogronianu (B1), β-oksydacja FFA (kwas pantotenowy), cykl Krebsa (kwas pantotenowy, PP), łańcuch oddechowy i synteza ATP (PP, B2) oraz ketogeneza (PP, B6). Trochę trudne, ale…
Objawy niedoboru/braku witamin…
Nic dziwnego, że pierwszymi objawami niedoboru są kłopoty z pamięcią, obniżona sprawność umysłowa i fizyczna, zmęczenie, senność… Po prostu brakuje…kasy (ATP). Przy przedłużającym się deficycie energetycznym powoli szwankuje odporność, zaczynamy się smarkać, pokasływać, pojawia się gorączka… A bakterie tylko na to czekają. Ale ATP jest potrzebne także w tkankach, które muszą się bardzo szybko regenerować… skóra, nabłonek jelita, krew. Widzicie konsekwencje braków? Zmiany skórne, słynne zajady, anemia, wypadanie włosów… Opowieści z podręcznikowych tabelek o wypadaniu zębów, beri-beri, krzywicy, pelagrze i innych dolegliwościach to bicie piany. Nie wykluczamy możliwości tak skrajnych przypadków niedoboru i braku, lecz w dzisiejszych czasach nie o to chodzi.
Ale mamy jeszcze big farmę i media…
Lecz nie dajmy się zwariować: https://lornetkawsieci.com/2022/12/13/misterna-sztuka-suplementacji-czyli-jak-zapobiec-szkorbutowi/. I jeszcze jedna, bardziej aktualna, historia. Nie dziwi Was „podejrzana” popularność witaminy D? Tradycyjne skojarzenia układają nam się w pewnym porządku: witamina D – wapń – krzywica – osteomalacja – UV. Ale popatrzmy na co innego. Dlaczego straszyli nas i straszą czerniakiem skóry z powodu nadmiernej ekspozycji na słońce? Z jakiego powodu nachalnie reklamują wszelkie kremy do opalania? Dlaczego od lat wciskają nam light food jako najlepszy wybór? Odpowiedź jest prosta. Wszystkie prowadzą do niedoborów witaminy D! Nic dziwnego, że nie zaskakuje „nowe spojrzenie” na funkcje tej witaminy, mimo że kalmodulina (zależna od wapnia kontrolowanego przez wit. D) i jej rola w transdukcji sygnału jest znana od lat 1980-tych. Przypadek??? Raptem okazuje się, że witamina jest kluczowa w nowotworach, cukrzycy, poparzeniach, ADHD, covid 19, a nawet zapewnia dobry sen! Dopada nas wręcz tsunami informacyjne – artykuły w mediach (ghostwriting?), agresywna reklama suplementów… Cui bono?
I, na koniec, dla przypomnienia, skąd się bierze to uzdrawianie na siłę!
Dla współczesnej medycyny już sam pomysł, że jakiś naturalny składnik zdrowej żywności należy traktować jako całość, jest zabobonem. Jeśli ma on działanie lecznicze, oznacza to, że zawiera jakiś związek chemiczny, który trzeba wyizolować i podjąć na przemysłową skalę produkcję syntetycznego odpowiednika. I nikt nie patrzy na to, że np. aktywność całego jabłka związana z obecnością witaminy C jest ponad 260 razy wyższa od aktywności wyizolowanej z niego witaminy. To, w jaki sposób organizm wykorzysta jakiś składnik odżywczy, zależy od innych, spożytych razem z nim. Wiele substancji obecnych w żywności i krążących w organizmie składa się z setek/tysięcy analogów o zbliżonej aktywności, lecz zróżnicowanej sile działania. Od dawna oczywiste, ale big farma „wie lepiej” i zaprasza do aptek!!!

Dodaj komentarz